niedziela, 22 maja 2016

Misja.

Osobiście uważam, że każdy na ziemi ma wypełnić swojego rodzaju misję. Tylko sęk w tym, żeby najpierw odkryć, co to za misja.
Osobiście uważam też, że ludzie za bardzo i za czesto zmieniają zdanie. Misja natomiast gdzieś tam czeka. Ale ludzie omijają ją szerokim łukiem, aż w końcu zacznie krzyczeć, skakać i sikać zniecierpliwiona. Ale oni mają to w dupie. Zmieni sobie taki człowiek zdanie, po co mu misja.

Prawda nr 1, czyli wiem jaka moją misja NIE BĘDZIE. 

Znam ludzi, a mimo to ich kocham.
Ostatnimi czasy ta złożyło się ze przyjęłam bierzmowanie. W tym okresie słyszałam to zdanie nie ważne lecz wręcz dużo razy. Bardzo nawet. I do tej chwili je pamiętam. Znam ludzi i wiem jacy są. Mają plany, marzenia, chcą podróżować. Jeszcze niedawno powiedziałabym ze 'truja mi dupe' ale teraz powiem ze ubiegają się o to bym planowała im podróż szybko , natychmiast juz! Potem kiedy nadąża się okazja i proponuje im podróż, najpierw zmieniają zdanie, przy następnym pytaniu natomiast odwracają się plecami i mówią 'ze nie maja na to czasu teraz'. 'Musze zostać w domu'. Heh. Co jakze ciekawego można robić w domu w majówkę? Może grill? Aaach tak! grill codziennie.. pycha! czemu nie?!
I kiedy człowiek zaangażuje się kompletnie w plany moich rówieśników, znajomych czy jak ich tam zwac, człowiek ten patrząc w ścianę niedowierza i pozostaje mu albo otworzyć okno i zaczerpnąć świeżego powietrza albo wolnac głową w ta ścianę.
Wracając do tematu misji, to myślę że moja misja na pewno nie będzie zostanie najlepsza przyjaciółka, żona ani matka, bo córka i siostra juz jestem, no cóż.. współczuję.
Prawda jest taka ze za szybko się denerwuje i zbyt szybko może przypadkiem na kogoś na krzyczeć, użyć swojej wrodzonej szczerości lub po prostu się nie odezwać. Juz nigdy. Albo przynajmniej na godzinę.

Prawda nr 2, czyli dlaczego ludzie nie widzą swojej misji.

Zaślepność.  Czy coś w tym stylu. Chyba właśnie wymyśliłam nowe słowo. Tak chyba robią pisarze. No wiecie, Tolkien albo Rowling?
Ludzi i ich Zaślepność. Cholercia. Co jeśli powiem,że widzę misję niektórych ludzi? Co jasnowidz ja czy co? Nie, po prostu znam ludzi. Nie wszystkich rzecz jasna.
Odwaga. Jedno słowo tak dużo znaczeń.
Ludzie którzy wypełniają swoje misję są odważni, to zauważyłam.  Jak zacząć wypełniać swoją misję. Próbować. Za którymś razem wyjdzie. Odważyc się czasem. Kogo obchodzi co ty robisz? To twoje życie.
Robisz to dla siebie, dla swojej misji. Nich każdy patrzy na swoją misję.

Źródło: unsplash 


Prawda nr 3, czyli jak zmusić ludzi do wypełnienia ich misji.

Ludzie których znam, dajmy na to moi bliscy opowiada mi czasem jakie mają plany względem siebie. Myślą o dodatkowych interesujących studiach, założeniu własnej działalności, wysłaniu wniosku o dofinansowanie, o napisaniu własnej powieści albo zapisaniu się do chóru kościelnego, albo i po prostu 'wzięciu się za siebie' wiecie coś typu 'co mam zrobić ze swoim życiem kiedy nienawidzę swojej pracy'. Nienawidzenie swojej pracy jest głównym tematem rozmów między mną a kilkoma członkami mojej rodziny kiedy nie możemy (albo nie chcemy iść jeszcze spać ) wtedy zaczynają się pytania co zrobić ze swoim życiem. Ha! I pytanie mnie jak widzę misję innych ludzi. Z obserwacji. Wiem w czym są dobrzy, co chcą zrobić w tym kierunku ale nie próbują , bo 'i tak im się nie uda' jakie mają marzenia i jak chcą widzieć siebie za 10 lat. Perspektywa przyszłości powinna być odpowiednią motywacja dla niektórych. Czasami po prostu trzeba komuś powiedzieć ze tak ma zrobić. Czasami po prostu trzeba dać komuś kopa w dupe, czasami po prostu trzeba.. uświadomić kogoś jaka jest jego misja. Ludzi trzeba zmuszać, bo inaczej skończą w pracach, których nienawidzą.
Dzięki za przeczytanie!

Nat x

czwartek, 24 marca 2016

Dlaczego wszyscy wciąż mają pretensje?

To dość zabawne w sumie, ale i też denerwujące. Ludzie mają o wszystko pretensje. O to to że nie pasuje do reszty, o to że jestem zbyt nieśmiałą, o to że spełniam swoje marzenia! Albo o to że coś mi wychodzi, a innym nie, o to że obcięłam włosy, o to że się 'chwale', o to że zbyt często chodzę na koncerty, o to że jestem szczęśliwa? Ja się pytam - co innych to interesuje? TO życie to MOJE życie i mogę z nim zrobić co chce. To to się tyczy wszystkiego, absolutnie wszystkiego. To zdanie przełóż na wszystkie płaszczyzny życia. Swojego.

Egoizm, brak szczęścia, zazdrość? 

Sama już nie wiem, czy te wszystkie pretensje biorą się z egoizmu, czy może z braku szczęścia ludzkiego i bycia nieszczęśliwym? Albo zazdrości, bo do jasnej ciasnej, to, że ja czasem spełnię jakieś swoje marzenie i CZASEM o tym powiem to raczej nie jest pretekst do tego, aby mieć do mnie pretensje. To śmieszne. I zadziwiająco.. żałosne.
Nie spotykam się nie tylko z pretensjami skierowanymi ku mnie, ale taż wszędzie dookoła mnie. Jakaś babcia ma pretensje, że kosz stoi nie po tej stronie przystanku autobusowego, bo musi do niego tak daleko dojść, żeby łaskawie wyrzucić papierek od swoich ulubionych dropsów. Jakiś pan ciągle narzeka, że jego autobus się spóźnił... 2 minuty. Ale hej! Zaraz! Przecież do kogo oni mają te pretensje. Do mnie znów? Nie chyba nie.. Może do pana kierowcy? Pewnie tak. Ten to z kolei musi mieć ciekawe życie, pełne skarg i... pretensji. Może do kierowców, za to, że takie korki tworzą? Cóż, przecież tworzą je dla zabawy, żeby nie pozwolić kierowcą autobusów przyjeżdżać na czas.
Nie lubię się kłócić. Na prawdę nie lubię. Więc po co się kłócić? Jeśli, ktoś ma do mnie pretensje o to, że zbyt nieśmiała odpowiadam 'taka już jestem.'. A jeśli ktoś będzie miał do ciebie pretensje o to, że zbyt często chodzisz na koncerty odpowiedz z uśmiechem - lubię więc chodzę! Po prostu. To twoje życie. Nikt go nie przeżycie za ciebie, a jeśli będzie chciał cię kontrolować, mówić co masz robić, co robisz źle - uśmiechnij się, powiedz ' dziękuję za twoją radę/opinię, ale i tak zrobię po swojemu.'
I nic nie zrobisz gdy pani na przystanku będzie mieć pretensje, że kosz POSTAWILI tam gdzie nie powinien stać, ale przynajmniej możesz posłuchać o pretensjach, do nie wiadomo kogo... które omijasz szerokim łukiem.

źródło: unsplash
Pozdrawiam

Nat x

sobota, 20 lutego 2016

Przeżywam to życie.

O tym co powiedziałam, pomyślałam dopiero za minutę. A może więcej. Taka już jestem, najpierw mówię potem myślę. Tak dosłownie powiedziałam - Przeżywam to życie. Dla niektórych może mieć to wiele znaczeń, chodź zapewniam, że nigdzie się z tego świata nie wybieram, to może to być jedno ze znaczeń. 
Otóż pewnego razu zadano mi pytanie. Hm. No cóż, jak najbardziej normalnie i spotykane wszędzie pytanie, czyli 'Co u ciebie?'. Zawsze mówię 'Nic nowego, po staremu i tak dalej'. Heh i wiecie, że to zabawne. Tym razem tego nie powiedziałam, za to odpowiedziałam 'przeżywam to życie, wiesz?'. A w dalszym kontekście opowiadałam dlaczego 'przeżywam'. O swoich emocjonalnych przeżyciach, dlaczego jestem pod wpływem adrenaliny, chociaż się nie stresuje (no prawie) itp. Nie ważne. 
A potem doszło do mnie 'Hej! Natalia! A wiesz ilu ludzi nie 'przeżywa' życia? Wszystko czym ty zawracasz sobie głowę, wszystko co ty uważasz za ważne i warte uwagi, wszystko co doprowadza cię do białej gorączki i wszystko co każdy lubi, ICH nie obchodzi? Bo z ust ich słyszysz tylko 'bezsensu', 'to nie warte jest mojej uwagi' albo 'przecież to nie ważne!'. Tak na prawdę na wszytko trzeba zwracać uwagę, moim zdaniem. Niektórzy nie zwracają uwagi na to, że dostają 5. w szkole z jakiegoś 'mało ważnego' przedmiotu. 'Wolałabym dostać tą 5. z matmy!' - słyszę. 
Nie wiemy jak dużo szczegółów składa się na nasze życie. Jak dużo rzeczy nas kształtuje. Jak, jakieś małe, niby nieważne fragmenciki naszego życia mają wpływ na to 'co potem'. Jak, z postrzegania, małe zdarzenia są dla nas ważne.  Nie wiemy. Bo przecież nie patrzymy i nie zauważamy. 

To zdjęcie jest idealne do dzisiejszego posta!


Z pozoru, mała, głupia 5. nie okaże się dla nas ważna. Jednak jest. To przecież 1 ocena! Czyż nie wszystkie twoje oceny zbierają się na twoją średnią na koniec roku? No właśnie. To jest własnie jedna z tych ocen, która ma wpływ na resztę, podwyższa średnią. A średnia z tego przedmiotu, podwyższa średnią ogólną, na koniec roku. (Oczywiście średnia nie jest najważniejsza i oceny nie są najważniejsze, to tylko przykład).

Wszytko ma wpływ na wszystko.

Tak jak nie widzimy 5. nie widzimy tak całego świata. Co się dookoła nas dzieje. Tak jakby jechać autobusem i patrzeć tylko w szybę okna, nie 'za okno', tylko w szybę. W ten sposób widzisz tylko rozmazane, kolorowe plamy, tego co za nim jest, co za nim przemyka. nie widzisz ulic, domów, bloków, ludzi przechodzących przez ulicę, tych ciągle śpieszących się dokądś. Nie widzisz tych ładnych kamienic, czerwonych dachów ani szarego chodnika, drzew kwitnących czy.. własnego odbicia w tej szybie. Widzisz tylko szybę. 
I tak jak nie widzisz świata nie zwracasz uwagi na gesty, zachowania, na rozmowę z kimś, na zdarzenia te dobre czasem nawet i na te złe. Nie zwracasz uwagi na uśmiechy, ani na łzy płynące z czyjegoś oka. Nie zwracasz uwagi na słowa wypowiadane z czyichś ust, może powiedział, że ładnie wyglądasz? Świetnie. Podziękujesz, a co z tego, że ładnie, a może żartował.. a może założył się z kimś, żeby to powiedział, a może.. a może to nie jest ważne. A jeśli ktoś powie, że cię nienawidzi. Świetnie. Powiesz, że ty też chociaż to nie zgodne z prawdą, bo przecież jesteście przyjaciółkami od lat. Masz po prostu tego dosyć, udajesz przed samym sobą, że to prawda. 

źródło: unsplash.com

'Nie warto zauważać pojedynczych słów i zdarzeń'.

To nieprawda. Warto. Całe mnóstwo rzeczy  w tym tygodniu mi się nie podobało. Na przykład to, że padał deszcz, 2 dni pod rząd i to cały dzień! A trudno, dziś jest słońce i to mi się podoba. Podobała mi się też wczorajsza lekcja z turystyki, bo mnóstwo się śmialiśmy i to, że napisano do mnie, że oficjalnie zostałam wolonatriuszem i  to, że z siostrą mamy podobny gust muzyczny i wczoraj pokazywałyśmy sobie fajne piosenki. I to, że dostałam kilka 5 i 4 z różnych przedmiotów. I to, że pani od wf w końcu mnie pochwaliła i nawet to, że zadawała mi mnóstwo pytań o moje ćwiczenia. I to, że robią pewną prezentację byłam trochę zestresowana czy, aby na pewno robię ją dobrze. I nawet to, że pani od matmy trochę na nas pokrzyczała, bo w końcu zaczęłam uczyć się tych głupich definicji funkcji! Całe mnóstwo rzeczy się wydarzyło. I umiem je wymieć i umiem o nich opowiedzieć. Przeżywam to życie. Wystarczy tylko chwila, żeby dzień był lepszy, wystarczy chwila, żeby życie było lepsze. 

Nat x

niedziela, 10 stycznia 2016

Życie zawsze jest ciekawsze kiedy.. planujesz.

- [..] Myślę, że przyjemność nie polega na znalezieniu się w środku.
- A na czym?
- Na planowaniu chyba. Nie wiem. Robienie czegoś nigdy nie okazuje się tak przyjemne, jak się spodziewasz.
Wiecie.. niektóre rzeczy trudno jest odkryć. Jak na przykład to, że kwiatki trzeba podlewać. Kto by się tego domyślił? Albo to, że twoja sąsiadka, którą ostatnio trochę przytyła tak na prawdę jest w ciąży zaawansowanej. Coś podobnego?
To tak jakby nie odkryć tego, że zanim się gdzieś pojedzie trzeba to zaplanować. Po co niby? Na przykład ja planuje mnóstwo rzeczy, bo to sprawia mi ogromną radość, i myślę, że przynajmniej połowa z tych rzeczy nigdy nie będzie mieć miejsca.
Ta krótka fraza pochodzi z pewnej książki, która, jak mniemam, jest teraz jedną z bestsellerów na empikowskiej półce, głównie z powodu zekranizowania jej całkiem niedawno. Mówię mianowicie o 'Papierowych miastach'. Nie jestem wielką fanką John'a Green'a, ale uważam, że w jego książkach ogólnie zdefiniowanych jako młodzieżowe, można doszukać się ukrytych wartości. A tak poza, co książkową miłością, w której nie ma nic ukrytego i nic głębokiego, czasem jednak można zobaczyć coś takiego, które przeczytane wydaje ci cię zupełnie znajome, ale coś, czego sobie nie uświadamiałeś, nigdy wcześniej. Choć czujesz, że to wiedziałeś, ale nie. Zaraz.. właściwie to przed chwilą sobie uświadomiłeś. Że planowanie to najlepsza część podróży. Tak samo jak wspomnienia. Jednak wspomnienia, mogą okazać się gorsze, w zależności od atrakcyjności podróży. Planowanie jednak, zawsze stwarza najwięcej radości. Czekasz i czekasz. Planujesz, czekasz. Twoje szczęście sięga szczytu, kiedy w końcu wyruszasz okazuje się, że nie okazuje się to takie jak sobie zaplanowałeś, w rzeczywistości jest gorsze, cięższe, albo uboższe. Zawsze jest coś co ci przeszkodzi. Złe warunki pogodowe, złe samopoczucie, albo po prostu problemy. Kłopoty z ostatnich paru dni, bo w końcu masz czas, żeby to przemyśleć. I tak na prawdę... nigdy nie okazuje się tak przyjemne, jak się spodziewasz.
Szkoda. Bo to zajmuje mnóstwo czasu. To planowanie. Zaprząta ci głowę podczas nudnej lekcji, kiedy nie możesz zasnąć, albo w długiej kolejce do kasy w biedronce. No ale cóż. W sumie to jest fajne, bo sprawia ci to przyjemność, czujesz się lepiej. I myślę, że planowanie nie jest całkiem bezużyteczne, bo co z tego, że może TO nie wyjdzie tak samo jak sobie to zaplanujesz, też będzie fajne. Jednak zawsze planowanie sprawia, że twoje życie jest ciekawsze i bardziej barwne. Przynajmniej moje. A wasze?

źródło: https://unsplash.com/

Nat x

środa, 6 stycznia 2016

Dlaczego mówisz mi jak mam żyć?

Wszędzie! Wszędzie są CI ludzie, którzy mówią nam jak żyć. W szkole, w pracy, w kościele, na wakacjach, w domu, wszędzie! Ciągle powtarzają ci co jest odpowiednie,a co nie. Jak powinieneś się zachowywać, a jak nie. W co powinieneś wierzyć, a w co nie. Jakie powinieneś mieć zdanie, jak powinieneś się ubierać, malować, jeść, co robić, JAK ŻYĆ. W szkole nauczyciele mówią nam jak mamy się zachowywać, mimo, że jednak jesteśmy prawie dorośli. Wmawiają nam swoje zdania na temat danej rzeczy, która w rzeczywistości prawdą nie jest, doskonale to wiesz! ... ale grzecznie przytakujesz i spuszczasz wzrok, żeby się nie udzielać. Nauczyciele polskiego podają konkretną liczbę książek, które powinniśmy przeczytać! Chodź ty wiesz, że nie potrafisz tyle przeczytać, grzecznie potakujesz, a potem kłamiesz, że właśnie tyle przeczytałeś! nauczyciele od matematyki mówią nam ile powinniśmy zrobić przykładów, aby dobrze opanować dany temat. Chodź ty wiesz, że tyle nie potrzebujesz, bo wiesz, że materiał opanujesz po 5. przykładach, a nie 10.! Ale kiedy przychodzi co do czego nauczyciel nie wierzy ci, że twoja głowa opanuje materiał po mniej niż 10-ciu przykładach, wtedy poddajesz się i obiecujesz zrobić jeszcze 5 przykładów. Ksiądz w kościele powtarza wciąż w co masz wierzyć i jak masz wierzyć, żeby twoja wiara była prawdziwa, że nie możesz opuścić jednej niedzieli w kościele, bo to kary godny grzech i wstyd! Wmawia ci, że powinieneś spowiadać się co miesiąc i  ty grzecznie przytakujesz i spowiadasz się, bo to nie wypada księdzu odmawiać. Chociaż.. czekaj. Czy to nie twoje życie? Czy to nie ty przypadkiem decydujesz? Albo przynajmniej powinieneś..?



Słyszałam to już niezliczone ilości razy, że nawet pomyślałam sobie 'czy oni traktują mnie poważnie?'. No właśnie, z jednej strony słyszę wciąż, że 'wy jesteście już praktycznie dorosłymi ludźmi', a z drugiej słyszę ciągłe pouczania jak zrobić to i tamto, jak się zachowywać tam i tu, jak ŻYĆ... Czasem zastanawiam się czy nie wyglądam na 5 lat, ale potem patrze w lustro i odciągam te myśl daleko, bo ciało mówi za siebie, że dzieckiem nie jestem.

Czy człowiek już nie ma prawa do własnego zdania? Że wolność słowa, mówią. Czy człowiek sam nie może decydować co jest dla niego dobre? Czy człowiek wiecznie musi słuchać co inni mają do powiedzenia, a on sam ma siedzieć w ciszy i tylko się zgadzać? Otóż nie! Jeśli wiec każdy ma prawdo do własnego zdania i każdy ma wolną wolę to czy oni wszyscy, wielcy, najmądrzejsi ludzie, którzy wmawiają nam rzeczy niezgodne z nami samymi, mogą się w końcu uciszyć i pozwolić nam wybrać? Nie, nie mogą. Oni nie potrafią. To ty musisz powiedzieć - nie.

Powiedz to co czujesz.

Dlaczego nie powiesz, swojego zdania na ten temat? Dlaczego wciąż milczysz, albo potakujesz, dlaczego w ciszy wciąż przeklinasz tę osobę, ale nie powiesz co myślisz.
Własne zdanie podobno zazwyczaj bierze się z doświadczenia. Każdy ma inne doświadczenia. Każdy jest inny, ale niektórzy, jak widać nie potrafią tego uszanować. Widać to, doskonale.


https://unsplash.com/

Buntownik?

Nie zrozumcie mnie źle. Nie każde wam krzyczeć na cały świat o swoim zdaniu i uczuciach. Nie każde wam spierać się z nauczycielami, rodzicami albo księdzem. Ale jeśli coś wydaje wam się dziwne, trudne do zrozumienia, albo inne niż do tej pory słyszeliście po prostu to powiedźcie. Jeśli zaś uważacie inaczej - każdy powinien to zrozumieć.  Myślę, że czasem rzeczy i słowa niezgodne z wami samymi  i zrozumieć i powiedzieć, że uważa się inaczej. I to nie jest jakieś zabronione, to nie jest buntowanie się.

Jednym z moich postanowień na ten rok to mówić prawdę i wyrażać swoje zdanie. Nie chce się już ze wszystkim zgadzać, żeby tylko mieć święty spokój.

Nat x

piątek, 1 stycznia 2016

Postanowiewnia nowo... oh WHATEVER.

Co roku obserwuje ludzi. Co złego? Myślę, że raczej codziennie, albo co najmniej 2 razy na tydzień, ale... oh whatever. I co roku ta sama historia, BĘDĘ BIEGAĆ, BĘDĘ PŁYWAĆ, BĘDĘ JEŹDZIĆ BĘDĘ ZWIEDZAĆ, BĘDĘ MIEĆ PASEK NA ŚWIADECTWIE, BĘDĘ SIĘ CODZIENNIE UŚMIECHAĆ, BĘDĘ I BĘDĘ.. i będę, będ.. oh whatever, nie chce mi się.. wolę facebooka i snapchata. Wolę patrzeć, jak inni spełniają swoje marzenia i osiągają cele, swoje postanowienia noworoczne. Nie, nie whatever!!




Whatever. Odpowiedź na pytanie. 

Nie, nie! Nie zrozumcie mnie złe, ja zawsze wierze w ludzi!! Kibicuje im! Chwale! Uśmiecham się i jestem grzeczna! Uwielbiam widok ludzi spełniających swoje marzenia. Ale czasem nie jest tak jak być powinno. Czasem ludziom się po prostu NIE CHCE. a zapytani o to 'Jak idzie?' Odpowiadają 'Nieważne.', 'Lepiej nie pytaj', 'Nie wyszło', 'Upadło, zdechło'. WHATEVER.
Postanowienia noworoczne, albo jakiekolwiek są często wymyślone na poczekaniu. Jeśli ktoś cię pyta np. Albo kiedy przy śniadaniu sylwestrowym nagle uświadamiasz sobie, że nie masz jeszcze żadnych postanowień! A kiedy widzisz żutą przez siebie biała, pszenną bułkę wymyślasz na poczekaniu, że będziesz od nowego roku jadła same zdrowe rzeczy. Zdrowe, ciemne bułki! Tak, to jest pomysł! Bo przecież to takie proste, będę się zdrowo odżywiać. No bo mogę! Kto mi udowodni, że nigdy nie chciałam tego tak na prawdę robić?
Czasem nie zależy nam na nich, wymyślamy je, aby po prostu.. były. 
Czasem się boimy. Pamiętam jak bałam się przyznać komukolwiek, że ja się zdrowo odżywiam i nie, nie będę jadła tych ciastek. Wtedy mówiłam, że lubię je, ale nie mam ochoty, albo jadłam już w domu. Jednak to nic nie dało. Uległa Natalia wzięła ciastko z grzeczności. 
A czasem po prostu nam się nie chce. Po co mam to robić teraz?, mogę to zrobić za tydzień albo za dwa.. ewentualnie za miesiąc, albo rok no może.. 2? Wieczne czekanie na odpowiedni moment, który nie nadejdzie. Teraz nie, jutro! Albo.. oh whatever.


źródło: https://unsplash.com/
                                               
Dzisiaj czyli 01.01.2016 roku zadam wam jedno, bardzo ważne pytanie, które musi skłonić was do myślenia i mam nadzieje zachęci was do wypisania swoich noworocznych postanowień, które będą REALNE, ale mam nadzieje - ambitne. 

Wolisz spędzić ten rok na spełnianiu swoich marzeń, czy na bezczynności i obijaniu się?
Odpowiedz. 

Jeśli ci się nie chce, to wiadomo, trzeba - tak jak mówiła mama: NIECH CI SIĘ ZACHCE TERAZ! Po prostu trzeba się ruszyć. 
A moje cele? Moje cele są i mają się dobrze, jak na razie. Bo dzisiaj jest dopiero 1 stycznia. Ale nie! Będą mieć się również dobrze i 31 grudnia. Muszą!
Zdradzę wam jeden sekret, jeden malutki, malusieńki sekrecik. Mam zamiar raz w miesiącu (czyli tyle ile razy ostatnio pisze postów w miesiącu) wrzucać tu - na bloga po 2 najlepsze zdjęcia zrobione przeze mnie poprzedniego miesiąca, a nie te ze strony unsplash.com, przyznaje, że te zdjęcia są świetne, ale nie są moje, co oczywiście nie znaczy, że moje są lepsze, bo moje są zdecydowanie gorsze i zdecydowanie mniej profesjonalne, ale moje. Więc 2 zdjęcia, najlepsze na miesiąc. To jedno z moich postanowień. Postaram się też pisać więcej niż 1 posta na miesiąc, wolałabym 3 posty na miesiąc, albo przynajmniej 2. Trzymajcie kciuki! Tak jak ja za wasze postanowienia noworoczne!!! 
Pochwalcie się w komentarzu jakie wy macie postanowienia, albo może postanowienie? 

Szczęśliwego nowego roku!

Nat x

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Intensywne myślenie i teatralne emocje.

W teatrze byłam niezliczone ilości razy. Żartuje. W teatrze byłam raz i to, aż wstyd się przyznać, stosunkowo niedawno. Jednak taki jednorazowy wypadzik kulturalny ze szkoły skłonił mnie jakby do głębszego rozmyślania nie tylko o życiu, a o tym czym jest w ogóle TEATR. No właśnie niby teatr to taki łatwe słowo, no bo co? Budynek gdzie grane są różnego rodzaju sztuki.Tak ogólnie mówiąc. Ale tak nieogólnie to teatr to też miejsce rozmyślań.. o sztuce. Ale chwila.. Czy zawsze tylko o sztuce właśnie rozgrywanej na owej scenie teatru? No niestety nie w moim przypadku.
Do teatru przygotowywałam się.. no ileż się też można przygotowywać do teatru?! godzina pięć czy dziesięć zdecydowanie wystarczy! Gdzie tam! Pół dnia to nawet za mało!
"Cóż, wiec na początek strój" - myślę sobie, w swoim zagubionym świecie, ale za chwile budzę się i wychodzę z swojego zagubionego świata.NO WŁASNIE! STRÓJ! Zaczynam też coraz to głębsze rozmyślania, panikuje, nie dowierzam, próbuje nie okazywać zdenerwowania, pośpiesznie dzwonię do siostry: JAKSIEUBRACJAKSIEMAMUBRACDOTEATRU! Z bełkotu wypowiedzianego do słuchawki siostra ma jak mniemam chyba coś zrozumiała, bo z słuchawki tej również słyszę:
Ubierz się po prostu ładnie. Znowu nie dowierzam. Czy ja się na co dzień ubieram brzydko?! Zmienia to słowo na ELEGANCKO. No już odpowiedniej, może być. Po kolejnym głębszym rozmyślaniu i niezdrowym stresie decyduje się w końcu na moją ulubioną koszulę w paski i czarne spodnie, nowe, rozumiecie o co chodzi.
Jednakże rano rozważam tą decyzje raz jeszcze, po któryś tam setnym wygooglowaniu pytania; jak się ubrać do teatru? Dobra, koszula wygrała. 




Kiedy w końcu dotarliśmy do teatru, wszyscy na moją myśl "ale ten teatr ładny" (chociaż widziałam go już ponad 3738743, ale nie ważne) odpowiadali "teatr jak teatr", natomiast ja aż huczałam w środku siebie z zachwytu. Huczałam też kiedy siedzieliśmy już na naszych umówionych miejscach w teatrze, ale nie z zachwytu tylko ze złości "po co ktoś tu przyprowadził tu też inne szkoły, które tylko przeszkadzają" Chociaż sztuka się jeszcze nie zaczęła, ale przeszkadzali mi w siedzeniu i zachwycaniu się.
Kiedy się zaczęło nie wiedział czy to już. To się zaczęło już? Czy to może jakiś żart? Po pierwszych 5. minutach stwierdziłam, że albo zasnę, albo wytrwam, ale słabsza już psychicznie, póżniej dopiero zrozumiałam o co chodziło, bo chyba jakaś niewidzialna istota szepnęła mi w ucho, że nie zawsze sztuki są takie wymowne i od razu wiadomo w czym rzecz, że czasem są dziwne i to normalne, a w kwestiach dla dzieci są jakby kwestie dla dorosłych, no i nikt mi nie powiedział też, że w teatrze nie ma cenzury, nie byłam przygotowana na to, że ktoś zacznie przeklinać, INTENSYWNIE PRZEKLINAĆ, a parę miejsc dalej siedzi twój nauczyciel od polskiego (no dobra nie jesteśmy już w podstawówce tak tylko mówię..)
Wracając do tego czym jest teatr powiem, że teatr to nie tylko miejsce rozważań o sztuce, ale też w moim przypadku o jedzeniu. Czy w teatrze rzeczywiście nie wypada jeść? Wydawało mi się, że ktoś kiedyś uczył mnie, że w teatrze się nie je. Że to niegrzecznie. Więc posłuszna Natalia nie jadła, za to w trakcie ciągle nadawała, żę jest głodna, ale ona nie będzie tu jeść, bo nie wypada!
Jak widzicie teatr to w skrócie od razu nasuwające się pytanie "jak się ubrać?" i "czy w teatrze można jeść?" oraz "czy wszystkie teatry są takie ładne?" Oczywiście TEATR DLA NATALII to właściwie prawdziwe życie. Każdego dnia w teatrze odgrywane są spektakle. W życiu też mamy takie spektakle.


Teatr wydaje mi się taki prawdziwy, aktorzy są tacy prawdziwi i ich gra jest taka prawdziwa, a spektakle są dziwne tak jak dziwne jest nasze życie. Teatr jet dla mnie zdecydowanie dużo bardziej prawdziwy niż kino. Emocje są tu i tu, ale kiedy widzę tych aktorów na żywo, widzę to jak oni to przeżywają, a ja przeżywam podobnie. W dodatku przecież w tych sztukach zawsze ukryty jest ta ukryta myśl, najważniejsza myśl. Jakby najważniejsze zdanie w opowiadaniu, które trzeba przeczytać. I trzeba zrozumieć.
Wiecie co? Lubię ten teatr. Teraz zdecydowanie częściej będę w teatrze niż wcześniej. I już trudno, że przez pół dnia będę zastanawiać w co się ubrać, albo czy mogę tam jeść. I myślę, że nie ma sensu zastanawiania się czy wszystkie teatry są tak ładne. Bo tak, są. Może nie wszystkie z zewnątrz, jako budynek, ale na pewno wewnątrz są.

...

A teraz chce z całego serca życzyć Wam Wesołych Świąt, dużo uśmiechu, super prezentów, oraz super pysznego sernika, pierogów i grzybów pod każdą postacią (kocham grzyby!) mam nadzieje, że jeśli nie odnaleźliście jeszcze szczęścia w życiu to znajdziecie je podczas świąt (każdy by tak chciał). Ps. Szczęśliwego nowego roku też!!! :))


Ps2. Chce zadedykować tego posta mojej kochanej cioci Mani, która jest bardzo utalentowaną osobą (ona również pisze bloga) <zobacz koniecznie jej bloga! ♥> I to jakiego bloga! To się nazywa bogactwo wiedzy w dodatku z poczuciem humoru! Aha! zapomniałam powiedzieć, że ona również pisała o teatrze, tylko w troszkę innym stylu :)
Chce również życzyć Ci jak najlepszych świąt, i mam nadzieje, że nie będą takie smutne i stresowe jak mi się wydaje.Obym się myliła! Ciekawe czy kiedykolwiek przeczytasz mojego posta i czy w ogóle trafisz na mojego bloga, o którym jeszcze nikt nie wie.