poniedziałek, 21 grudnia 2015

Intensywne myślenie i teatralne emocje.

W teatrze byłam niezliczone ilości razy. Żartuje. W teatrze byłam raz i to, aż wstyd się przyznać, stosunkowo niedawno. Jednak taki jednorazowy wypadzik kulturalny ze szkoły skłonił mnie jakby do głębszego rozmyślania nie tylko o życiu, a o tym czym jest w ogóle TEATR. No właśnie niby teatr to taki łatwe słowo, no bo co? Budynek gdzie grane są różnego rodzaju sztuki.Tak ogólnie mówiąc. Ale tak nieogólnie to teatr to też miejsce rozmyślań.. o sztuce. Ale chwila.. Czy zawsze tylko o sztuce właśnie rozgrywanej na owej scenie teatru? No niestety nie w moim przypadku.
Do teatru przygotowywałam się.. no ileż się też można przygotowywać do teatru?! godzina pięć czy dziesięć zdecydowanie wystarczy! Gdzie tam! Pół dnia to nawet za mało!
"Cóż, wiec na początek strój" - myślę sobie, w swoim zagubionym świecie, ale za chwile budzę się i wychodzę z swojego zagubionego świata.NO WŁASNIE! STRÓJ! Zaczynam też coraz to głębsze rozmyślania, panikuje, nie dowierzam, próbuje nie okazywać zdenerwowania, pośpiesznie dzwonię do siostry: JAKSIEUBRACJAKSIEMAMUBRACDOTEATRU! Z bełkotu wypowiedzianego do słuchawki siostra ma jak mniemam chyba coś zrozumiała, bo z słuchawki tej również słyszę:
Ubierz się po prostu ładnie. Znowu nie dowierzam. Czy ja się na co dzień ubieram brzydko?! Zmienia to słowo na ELEGANCKO. No już odpowiedniej, może być. Po kolejnym głębszym rozmyślaniu i niezdrowym stresie decyduje się w końcu na moją ulubioną koszulę w paski i czarne spodnie, nowe, rozumiecie o co chodzi.
Jednakże rano rozważam tą decyzje raz jeszcze, po któryś tam setnym wygooglowaniu pytania; jak się ubrać do teatru? Dobra, koszula wygrała. 




Kiedy w końcu dotarliśmy do teatru, wszyscy na moją myśl "ale ten teatr ładny" (chociaż widziałam go już ponad 3738743, ale nie ważne) odpowiadali "teatr jak teatr", natomiast ja aż huczałam w środku siebie z zachwytu. Huczałam też kiedy siedzieliśmy już na naszych umówionych miejscach w teatrze, ale nie z zachwytu tylko ze złości "po co ktoś tu przyprowadził tu też inne szkoły, które tylko przeszkadzają" Chociaż sztuka się jeszcze nie zaczęła, ale przeszkadzali mi w siedzeniu i zachwycaniu się.
Kiedy się zaczęło nie wiedział czy to już. To się zaczęło już? Czy to może jakiś żart? Po pierwszych 5. minutach stwierdziłam, że albo zasnę, albo wytrwam, ale słabsza już psychicznie, póżniej dopiero zrozumiałam o co chodziło, bo chyba jakaś niewidzialna istota szepnęła mi w ucho, że nie zawsze sztuki są takie wymowne i od razu wiadomo w czym rzecz, że czasem są dziwne i to normalne, a w kwestiach dla dzieci są jakby kwestie dla dorosłych, no i nikt mi nie powiedział też, że w teatrze nie ma cenzury, nie byłam przygotowana na to, że ktoś zacznie przeklinać, INTENSYWNIE PRZEKLINAĆ, a parę miejsc dalej siedzi twój nauczyciel od polskiego (no dobra nie jesteśmy już w podstawówce tak tylko mówię..)
Wracając do tego czym jest teatr powiem, że teatr to nie tylko miejsce rozważań o sztuce, ale też w moim przypadku o jedzeniu. Czy w teatrze rzeczywiście nie wypada jeść? Wydawało mi się, że ktoś kiedyś uczył mnie, że w teatrze się nie je. Że to niegrzecznie. Więc posłuszna Natalia nie jadła, za to w trakcie ciągle nadawała, żę jest głodna, ale ona nie będzie tu jeść, bo nie wypada!
Jak widzicie teatr to w skrócie od razu nasuwające się pytanie "jak się ubrać?" i "czy w teatrze można jeść?" oraz "czy wszystkie teatry są takie ładne?" Oczywiście TEATR DLA NATALII to właściwie prawdziwe życie. Każdego dnia w teatrze odgrywane są spektakle. W życiu też mamy takie spektakle.


Teatr wydaje mi się taki prawdziwy, aktorzy są tacy prawdziwi i ich gra jest taka prawdziwa, a spektakle są dziwne tak jak dziwne jest nasze życie. Teatr jet dla mnie zdecydowanie dużo bardziej prawdziwy niż kino. Emocje są tu i tu, ale kiedy widzę tych aktorów na żywo, widzę to jak oni to przeżywają, a ja przeżywam podobnie. W dodatku przecież w tych sztukach zawsze ukryty jest ta ukryta myśl, najważniejsza myśl. Jakby najważniejsze zdanie w opowiadaniu, które trzeba przeczytać. I trzeba zrozumieć.
Wiecie co? Lubię ten teatr. Teraz zdecydowanie częściej będę w teatrze niż wcześniej. I już trudno, że przez pół dnia będę zastanawiać w co się ubrać, albo czy mogę tam jeść. I myślę, że nie ma sensu zastanawiania się czy wszystkie teatry są tak ładne. Bo tak, są. Może nie wszystkie z zewnątrz, jako budynek, ale na pewno wewnątrz są.

...

A teraz chce z całego serca życzyć Wam Wesołych Świąt, dużo uśmiechu, super prezentów, oraz super pysznego sernika, pierogów i grzybów pod każdą postacią (kocham grzyby!) mam nadzieje, że jeśli nie odnaleźliście jeszcze szczęścia w życiu to znajdziecie je podczas świąt (każdy by tak chciał). Ps. Szczęśliwego nowego roku też!!! :))


Ps2. Chce zadedykować tego posta mojej kochanej cioci Mani, która jest bardzo utalentowaną osobą (ona również pisze bloga) <zobacz koniecznie jej bloga! ♥> I to jakiego bloga! To się nazywa bogactwo wiedzy w dodatku z poczuciem humoru! Aha! zapomniałam powiedzieć, że ona również pisała o teatrze, tylko w troszkę innym stylu :)
Chce również życzyć Ci jak najlepszych świąt, i mam nadzieje, że nie będą takie smutne i stresowe jak mi się wydaje.Obym się myliła! Ciekawe czy kiedykolwiek przeczytasz mojego posta i czy w ogóle trafisz na mojego bloga, o którym jeszcze nikt nie wie.

sobota, 28 listopada 2015

Jesteś TYLKO jednym elementem. Albo AŻ?

Ile razy już słyszałeś, że jesteś tylko jednym z wielu elementów całości? Że jesteś tylko małym człowieczkiem na Ziemi, która dźwiga na co dzień ciężar ogromu ludzi mieszkających tu, przecież tak jak ty! Takich samych jak ty, bo czym się przecież różnimy? Może czasem sposobem ubierania i  na pewno wyglądem, czasem sposobem odżywiania się, bo jedni wolą wszamać paskudnego hamburgera z maka za 5 zł, jedni zaś za tą samą kwotę są w stanie wyżywić się przez cały dzień (ten człowiek nazywa się studentem), jedni wolą za kilka stówek zjeść w jednej z najlepszych restauracji w mieście, a inni zjedzą porządne 5 posiłków, które niewiele różnią się od jedzenia królika. Różnimy się zazwyczaj naszą kulturą osobistą, powtarzając po mojej pani od matematyki. Na świecie, niestety, istnieją też inne religie, które czynią nasz świat, delikatnie mówiąc pokłócony, a nie delikatnie czynią piekło na Ziemi niektórym ludziom.
Ale czym innym różnimy się przecież od innym ludzi na świecie? Bo oprócz kultury, obyczajów, sposobu bycia, tradycji, które istnieją, a uważam, że tyle tradycji co ludzi, co w sumie tyczy się wszystkiego o czym napisałam, to różnimy się... niczym. Wszyscy jesteśmy ludźmi i każdy z nas ma swoją historię, która wciąż tworzy, i która jest inna od każdej innej historii innego człowieka na tej planecie. Każdy jest inny, a jednak wszyscy tacy sami.. Paradoks mówicie? A jeśli postawić obok siebie Skandynawa i Włocha, to każdy z nas może wymienić przynajmniej 5 różnic między nimi: inny odcień skóry, inny odcień oczu, inna budowa ciała, no i kolor włosów i czasem też inne zachowanie.. ale, co poza tym, że różnimy się wyglądem, kulturą, obyczajami, odmienną religią blablabla... Same różnice wymieniam, bo same różnice nas dzielą(?). Lecz moim zdaniem nie! To wszystko co wymieniłam, jest tak na prawdę MAŁO WAŻNE. Ważne jest to, że wszyscy jesteśmy równi. A przynajmniej powinniśmy być równi wobec siebie. Bo przecież co mnie może obchodzić jakiś odcień skóry, albo oczu? Czy też jaką religię ten ktoś wyznaje? Niech sobie wyznaje, szanuje to, ale niech on szanuje moją. Gdyby każdy zmienił się w człowieka tolerancyjnego na tym świecie w końcu zapanował by pokój!



...

A wracając do tego, że jesteśmy "elementami". Sądzę, że to nieładne określenie, bo elementami to mogą być cegły.. elementami domu. I chodź zawsze wmawiali nam, że jesteśmy mało ważnymi "elementami" to nie jesteśmy tylko mało ważni, jesteśmy bardzo ważni, każdy z osobna jest molto importante.
I nie ważne skąd pochodzimy, w jakim języku mówimy, jakiego jesteśmy wyznania, czy nawet co jemy!! Każdy z nas tworzy ten świat, gdyby chociaż jednego z nas zabrakło świat byłby inny. Gdyby cię nie było to czy twoja rodzina nie byłaby inna? Bo ty też tworzysz historię w twojej rodzinie! Albo gdyby twój przyjaciel nie miał ciebie za przyjaciela może jego losy układały by się zupełnie inaczej.

I musisz pogodzić się z tym, że być może nie zmienisz całego świata, ale możesz zmienić swój świat, najbliższe otoczenie. Możesz zmienić świat twoich bliskich, którzy teoretycznie są całym twoim światem, możesz zmienić siebie, poprzez zmianę swojej przyszłej historii... bo gdyby zabrakło
cukru w cieście to ciasto nie byłoby takie dobre. Widzisz? Jesteś ważny dla swojego świata, dla swojej historii. Jesteś AŻ jednym z wielu elementów, które są ważne tak jak ty. Bo gdyby nie było cegieł na dom, nie powstał by.. prawda?

Źródło: https://unsplash.com

I pewnego dnia, tych dni, w które poruszasz myśli ważne, jak nie najważniejsze, doszłam do wniosku, że nie tworzymy tylko własnej historii, tworzymy również historię swojej rodziny, historię swoich przyjaciół, wplątując się niezauważalnie w ich historię. Co za tym idzie tworzymy historię wielu ludzi , która ma wpływ na nich, chociaż w niewielkim stopniu, ale ma. Tak ja oni w niewielkim stopni mają wpływ na nas i tak samo wpisują się w naszą historię! 
Dla niektórych ludzi jesteśmy po prostu jak woda, która pić trzeba.. I kto mi teraz powie, że jestem TYLKO elementem?  

I różnić się możemy wszystkim, ale tak na prawdę niczym co jest ważne! Bo pamiętajcie, że wszyscy powinniśmy być równi. A w tej chwili, spoglądając na nasz świat, sądzę, że jeszcze daleko do tej równości. Czyż nie? 

Nat xx

czwartek, 3 września 2015

Historia pewnej koszuli i pierwsze relacje ze szkoły.

Stoję przed szafą pełną ubrań, ale nie takich równo i kolorystycznie ułożonych. Raczej takich zwiniętych w kłębek, upchniętych byle gdzie, tam gdzie miały być spodnie, co prawda są, ale nie tylko. Swetry, kolorowe koszulki i nawet para butów. Nadal nieidealnie. Już w sumie pomińmy ten fragment.
Stoję przed szafą pełną ubrań. Wciąż. Intensywnie myśląc o tym co mogłabym ubrać, żeby wyglądać choć trochę, no wiecie, normalnie. Wdycham i wydycham powietrze, na czole leci kropelka potu. 'Coubraćcoubrać!!' W końcu zauważam jedną z koszul, 'tych' koszul. Takich które ubiera się właściwie raz lub dwa razu do roku. Z zadowoleniem WYTARGUJĘ ją z pod sterty ubrań. Nie wiem co ja myślałam.. Że wyciągnę z szafy rzecz, której nie widziałam na oczy dwa miesiące, a ona będzie świeża jak prostu z pralki wyciągnięta, pachnąca i wyprasowana tak jak prasuje się tylko dwa razu w roku. Nieważne. Chyba znacie to uczucie, kiedy chcecie coś zwyczajnie ubrać, ale raczej.. się nie da?
Zdruzgotana lecę czym prędzej do łazienki, po drodze łapie też mydło, pośpiesznie włączam kran. Koszuli za to przybyło parę (kilo)gramów, przez wodę oczywiście. 2 minuty później koszula wisi już na sznurku. Dookoła ciemno. księżyc wysoko na niebie. Ja wieszam pranie. Gdyby jakiś sąsiad mnie zobaczył stwierdził by, że jestem albo niespełna rozumu albo oszczędzam na wodzie. (Po 22 woda jest tańsza). Następnego.. dnia, z tą samą koszulą pędzę po żelazko, którym dosłownie w 5 minut uprasowałam białą, bawełnianą koszulę. 



I w tej samej koszuli, tego dnia, w 30-stopniowym upale (była godzina 9) czekałam na autobus. TEN autobus. Taki, który jedzie, a ty musisz wysiąść (brawo) i z uśmiechem na twarzy udać się do swojej nowej szkoły. I w tej samej koszuli, za 4 lata pójdziesz do tej samej szkoły. Bo szkołę tą kończy się za 4 lata. To technikum.

I szczerze mówiąc nadal nie wiem czy dobrze zrobiłam, wybierając technikum, czy nie będzie za łatwo, czy nie będzie za trudno..
Póki co jedna trzecia mojej klasy chce się przepisać, bo nauczyciele nie tacy jacy mają być - niewymagający.. Bo wredni, paskudni, straszni. Nie do końca. Po pierwsze nie wszyscy, a raczej tylko paru. Po drugie da się to chyba wytrzymać, tak sądzę. Aha i po trzecie. Niektórzy myślą, że w technikum nie trzeba nic robić, samo się zrobi. Przyszli tu, bo musieli, nawet nie wiecie jak to mnie wkurza!
I wiecie co, myślę intensywnie o szkole, o tych czterech latach, czy to nie będzie zmarnowane.. Moi znajomi, którzy poszli do liceów skończą szkołę o rok wcześniej, będą już studiować, gdy ja będę przygotowywać się do matury. Wszyscy będą pisać jak to świetnie jest mieszkać w dużych miastach i zaje*iście studiować, jaka to nieograniczona wolność. I boje się tego najbardziej. Że mogę się załamać, że jestem taka uziemiona. Kiedyś myślałam o liceum, intensywnie myślałam, tak jakbym była zdecydowana, ale w sumie ja nawet teraz nie jestem zdecydowana, może po pierwszym miesiącu lub dwóch okaże się czy to dobry wybór, czy też nie.
Coś czego się również boję, bo zauważyłam to, iż będzie za duży luz. Teraz prawie nic nie robimy, nic nie zadają, jestem przyzwyczajona do wiecznej roboty, a tu nic. Wiem, że początek roku, ale trochę mnie to dziwi. Nie to, że od razu chce 5 zadań z matmy, 3 z geografii i 50 z chemii. Ale to zastanawiające... Może ktoś z was jest w technikum? Jak to jest? A najlepiej jakby ktoś z was był w technikum Gastronomiczno-Hotelarskim..

źródło:https://unsplash.com/


Jak jest w waszych szkołach? Może ktoś z was też poszedł do nowej szkoły?

Powodzenia i pozdrawiam 

Nat x

czwartek, 27 sierpnia 2015

Ty też chcesz żyć tak.. WIECZNIE?

Chciałabym, żeby wakacje trwały 10 miesięcy, chciałabym, żeby bilety lotnicze były za darmo, nie mówiąc już o biletach pkp, chciałabym, żeby czekolada nie zawierała kalorii, chciałabym, żeby mój pies siedział mi ciągle na kolanach, a ja wiecznie czytałabym Harry'ego Potter'a. Ale czy tak się da? Chociaż trochę się da. Wakacje trwają 2 miesiące, bilety lotnicze można złapać po okazyjnej cenie, tylko szkoda, że zniżka dla uczniów w pkp nie jest niższa, czekolada za to jest pyszna i poprawia humor, a szczęśliwi kalorii nie liczą, mój pies siedzi mi czasem na kolanach, Harry'ego czytam w święta. Po trochu się da. Nie całkiem. W końcu i tak ci się to znudzi i wymyślisz sobie znów co 'chciałabyś' , żeby trwało ciągle. Ciągle i ciągle... A potem i tak zwymyślasz siebie i swoje pragnienia i wkrótce będziesz chciała powrócić do tego co kiedyś. Do tego co trwa teraz.



Chodzisz brzegiem morza, a może skaczesz do oceanu z wysokiego klifu. Robisz zdjęcia przy rzece Sekwanie albo chodzisz po górach z wypchanych plecakiem harcerskim. Patrzysz na panoramę Nowego Jorku z setnego piętra bądź nurkujesz na jakiejś nieznanej rafie koralowej, gdzieś w pobliżu Australii. Mówisz 'Chce, żeby ta chwila trwała wiecznie, chce tu zostać na zawsze'.Też bym tak powiedziała. Ale czas nie stanie i nie poczeka za tobą.. wieczność.

I wiesz jaka jest prawda? to wszystko jest piękne, to co trwa teraz. Ale w pewnych momencie powiedziałbyś, że masz już tego wszystkiego dosyć. Dosyć panoramy Nowego Jorku, dosyć chodzenia po górach i dosyć skakania z klifu do oceanu. Jest to rzecz, a takich rzeczy jest tysiące, miliony, daję słowo, która ci się niebawem znudzi. A nie filozofując wszystkie rzeczy takie właśnie są. Istnieją, są piękne.. do znudzenia.
I dobrze jest, żeby stojąc i oglądając panoramę Nowego Jorku powiedział sobie 'hej! przecież jeszcze tyle rzeczy mogę jeszcze zobaczyć! Przeżyć tyle chwil! Nie mam czasu, żeby oglądać to całą wieczność. Wystarczy mi chwila..' Trzeba spróbować nowych rzeczy, zobaczyć nowe rzeczy, dotknąć, powąchać! Jest tyle rzeczy do zrobienia!
Ale dobrze jest jeszcze wziąść się w garść, stanąć, przygotować się i ruszyć w wir... szkolny wir. Dla niektórych wir obowiązków, dla niektórych wir rutyny. Nieokiełznany wir. Nie tyle co dobrze, a trzeba to zrobić.

Bo nie ukrywajmy gdyby wakacje trwały 10 miesięcy, co zrobiłbyś ze sobą przez taką kupę czasu? Nawet gdybyś miał darmowe bilety lotnicze i pociągowe, nawet gdybyś jadł czekoladę bez poczucia winy i czytał Potter'a z psem na kolanach nie miał byś poczucia samorozwoju. Bo to tego trzeba trochę.. dosłownie rzucić się w wir pracy. Ciężkiej pracy. Żeby chodź odrobinę zbliżyć się do swojego celu. Żebyś miał uczucie wykorzystanego do ostatku roku szkolnego i bez poczucia winy i żadnej wtopy mógł przeżyć kolejne wakacje w pociągu, samolocie, patrząc na panoramę Nowego Jorku, nad Sekwaną, ale oprócz tego, żebyś spróbował nowych rzeczy i przeżył nowe wspaniałe chwile. Tak jak te w wakacje 2015.



 A podsumowując: wakacje nie mogą trwać wiecznie, bo każdemu, na prawdę każdemu, na pewno znudziły by się , prędzej czy później. Nie można robić czegoś wiecznie, bo to ci się znudzi, trzeba czasem odpocząć, ale dłuższy odpoczynek tez przynosi nudę, nauka też cię się znudzi, ale może chociaż będziesz miał poczucie, że zrobiłeś coś pożytecznego.

A teraz chce życzyć każdemu udanego roku szkolnego 2015/2016 i jak najlepszych ocen!


Tekst z motywem podróży, bo? Bo w sumie tak łatwo było mi wytłumaczyć, że nie możesz żyć wiecznie idealnie, Wiecznie po twojej myśli, bo wszystko co dobre się kończy, Ale się nudzi. Trzeba robić coraz to nowsze rzeczy. Rozwijać się, żeby nie stać w miejscu. Tak jak niektórzy.. WIECZNIE oglądając panoramę Nowego Jorku :)

Pozdrawiam

Nat x

sobota, 22 sierpnia 2015

Dlaczego ludzie nie wierzą w innych?

- Mamo! Mamo! Wiesz, że jak będę miała średnią co najmniej 4,1 i wzorowe, to jest szansa,że dostanę kilka darmowych wejść na basen? - mówię wczoraj podekscytowana wiadomością, którą przeczytałam w gazecie (bo nie ma to jak z nudy czytać gazetę lokalną)
- Ha! Jasne. Na razie zobaczymy czy ty w ogóle będziesz mieć tą średnią.. to już szkoła średnia, a ja w pierwszej klasie miałem 4,1. Zobaczymy jak ty.. - rzucił pół żartem pół serio mój ukochany braciszek.
Innego razu
-Zobaczymy czy ona w ogóle wytrzyma w tej pracy.. - powiedział KTOŚ
-Ale czemu by miała nie wytrzymać? jest młoda i mocna, nauczy się z czasem COŚ tam robić - powiedziałam, a mowa o młodszej ode mnie kuzynce, której 'załatwiłam' pracę.
CO JEST NIE TAK Z TYMI LUDŹMI. Dlaczego ludzie nie potrafią uwierzyć w innvch? Rozumiecie? Bo ja nie. To, że ktoś jest (za)młody albo (za)stary nie może świadczyć o tym, czy poradzi sobie w jakiejś pracy. 'Ma za mało doświadczenia', 'jest za mało inteligentny'. Ale z czego to można wnioskować? Po wyglądzie? Czy może o informacji jakiejś osoby trzeciej?
Ludzie chyba za bardzo przywiązują wagę do słów, a najczęściej tych niewłaściwych albo tych wypowiedzianych przez niewłaściwą osobę. Ułożą sobie zdanie o tobie już zanim cię zobaczą, zanim zdążysz iść do szkoły i zanim obliczysz swoją średnią na koniec półrocza. Zdanie zdaniem, ale wiara to co innego. Z wiarą jest jeszcze gorzej. 'Chcesz poprawić swoją ocenę z chemii na koniec roku? Nie ma sprawy! ALE najpierw napisz jutrzejszą kartkówkę.. jak dostaniesz 5, możesz poprawiać, chociaż nie wydaje mi się, żebyś był tak zdeterminowany, bo NIE WIDAĆ po tobie determinacji.. '
O i jeszcze coś, ludzie nie uznają słowa takiego jak SPRÓBOWAĆ. Owszem możesz spróbować tej zupy, ale spróbować poprawić ocenę z chemii? Lepiej już nie próbuj. Starczy ci ta 4. I tak NIE DASZ RADY napisać od nowa wszystkich sprawdzianów i to jeszcze na 5!

źródło:https://unsplash.com/ 

Zagadka rozwiązana!

I pewnego dnia rozwiązałam tę zagadkę. Ludzie nie wierzą w innych, bo NIE WIERZĄ W SIEBIE. Jednak o ile to sformułowanie pasuje do wszystkich osób powyżej 'wymienionych' to nie pasuje do pani z chemii. 'Dlaczego miałaby mi nie pozwolić poprawić chemię? Chyba powinna się z tego cieszyć nie?' - wmawiałam sobie kiedyś. Są jednak dzieci, które mimo oceny widniejącej na kartce papieru rozdawanej na wywiadówce rodzicom, mówią im: 'eee poprawie to mamo', następnie z oczywistą pewnością siebie idą na spotkanie z nauczycielem ulubionego, idealnego przedmiotu. W końcu stwierdzają, że nie chce im się uczyć więc idą na drugie spotkanie nie przygotowani. Ku ich zdziwieniu na trzecim spotkaniu nauczycielka informuje ich, aby poszli się walić, a tak dosłownie to że nie udało im się poprawić oceny. Pewnie dlatego pani z chemii w nas nie wierzy. Dlatego, że myśli, iż ja tez jestem taką osoba, nie uczę się cały rok, a na koniec idę poprawiać, oczywiście nadal nie chce mi się uczyć więc się nie uczę i marnuje tylko jej CENNY czas. Jednak, droga pani od chemii.. Nie jestem taka 'jak wszyscy' i na pewno ci wszyscy nie są tacy jak ten przykładowy człowiek 'wymieniony' powyżej. Trzeba tylko wierzyć w ludzi. jeśli oni sami w siebie nie wierzą.
A są zdeterminowani. Proszę mi uwierzyć.

źródło:https://unsplash.com/ 


Jaki jest z tego morał? Lepiej nie oczekuj, że ktoś się tobą przejmuje, że ktoś sie tobą zajmię, weźmię cię pod swoje ramię, uchroni cię przed złym, że ktoś W CIEBIE WIERZY.. Nie oczekuj.. NIKT W CIEBIE NIE UWIERZY. Musisz sam w siebie uwierzyć. Inni mają cię gdzieś i z chęcią dowiadują się, że tobie się nie udało i  myślą, że im się uda. Czasem nawet kpią z ciebie, gdy mówisz im o tym, że chcesz coś zrobić, coś osiągnąć. Nie ufaj ludziom. 
Nie wszyscy są jednak tacy. Ale skąd masz wiedzieć kto jaki jest. Lepiej trzymać język za zębami i najpierw poznać ludzi.

Uwierz w siebie, bo nikt nie zrobi tego za ciebie. 

Popatrzcie. Ile by było ludzi, którzy wierzą w innych, gdyby sami wierzyli w s i e b i e!

*Pamiętaj! Wierząc w siebie możesz zrobić wszystko.


Pozdrawiam 

Nat x

czwartek, 13 sierpnia 2015

Zdrowe wybory #1 omlet białkowo-marchewkowy

Omlet białkowy z marchewką i siemieniem lnianym to doskonały zamiennik pysznych, ale jakże zapychających, pszennych naleśników. Jest pyszny, zdrowy i do tego syty. A w połączeniu z waszym ulubionym owocem, będzie idealny na śniadanie czy też na podwieczorek.
Jakiś czas temu na gwałt szukałam przepisu na omlet białkowy. Szukałam i szukałam, wszystkie znalezione przeze mnie miały ogrom bezsensownych składników, których normalny człowiek nie trzyma na co dzień w domu. A ja potrzebowałam na już! Byłam głodna jak wilk i wkurzona, że nic nie ma w lodówce! Znalazłam taki, który zawierał 2 główne składniki, które normalne są u mnie w szafce. A oto zmodyfikowana wersja przepisu, która chyba jest przepyszniejsza! Czyli można powiedzieć, że ten przepis jest częściowo mój. Częściowo.

Składniki: 


- 3 białka
- 4-5 łyżek płatków owsianych
- łyżeczka siemienia lnianego
- 1. średnia marchewka
- łyżeczka oleju kokosowego ew. rzepakowego
-dodatki (np. owoce, serek wiejski, kakao, miód, dżem itp)
(porcja na 3 omlety)

Na początku rozdrabniamy płatki owsiane jakąś rozdrabniarką. Może być blender, mikser albo jakiś inny sprzęt kuchenny, który dla mnie jest czarną magią, bo kompletnie się na nich nie znam. Nawet nazwy tych dziwnych przedmiotów nie potrafię zapamiętać. Dzięki Bogu, że mój sprzęt nie jest taki  zaawansowany.. co ja mówię! To zaledwie 2 guziczki więc nie da się w tym pogubić. Kiedy uda nam się zmielić nasze płatki, zabieramy się za ubicie białek na pianę. Tym razem przy pomocy miksera, tak sądzę. 


Gdy wasza piana będzie wyglądać tak zjawiskowo jak moja, możemy zabrać się za obieranie i starcie na tarce marchewki. Następnie dodajemy ją oraz pozostałe składniki, czyli siemię lniane oraz płatki do naszej piany. 



Delikatnie mieszamy łyżką całość i przystępujemy do smażenia. Natłuszczamy patelnię olejem kokosowym lub rzepakowym. Układamy na niej trochę piany, Grubość waszego placuszka według gustu. Ja lubię dosyć cienkie, więc i krócej będą się piekły. W zależności od grubości 1-3 min na stronę na wolnym ogniu. Po zdjęciu z patelni pokroiłam nektarynkę i udekorowałam omleta.




I gotowe! Smacznego!





Zdjęcia: by fragile-Nut 

Życzę wam, żeby wyszedł wam tak pięknie jak mój, a przynajmniej na zdjęciach, które zresztą również są piękne. Zabawne. 

Pozdrawiam!

Nat x

wtorek, 11 sierpnia 2015

Czas to torpeda!

Czy czasem czujecie to co ja?  Nicość, pustkę, którą za wszelką cenę chcielibyście wypełnić nowymi marzeniami i celami, ale kiedy tylko startujecie okazuje się to niemożliwe? Zamykasz się tymczasem w sobie i  z pudełkiem lodów postanawiasz wrócić do tego innym razem. A za 2 lata zadasz sobie pytanie: Dlaczego tego nie zrobiłam?

Tak się składa, że kiedy ostatnio wróciłam od mojej siostry całkiem się załamałam i stwierdziłam, że skoro minęła już połowa wakacji czas właśnie na moje melancholijne uczucie nieporozumienia ze samym sobą.
- Natalia! - słyszę gdzieś ze środka - weź się w końcu ogarnij!
Natalia się nie ogarnęła. Ale może to zrobi. Ale musi to zrobić szybko, bo czas zapieprza jak głupi i przez następny okres wolnego tak na prawdę nie zrobi nic, żeby wycisnąć te wakacje jak pomarańczę i do ostatniej kropli spić słodycz ich wspaniałości.
- Ogarnę się - słyszę gdzieś w głowie
Dobra, to się ogarniaj... Ale jak to zrobić?

źródło: https://unsplash.com/

Lista rzeczy, które chcę zrobić w wakacje.

Ciągle chodzi mi to po głowie i czuje, że w końcu trzeba to zrobić! Czyli co chce zrobić w te wakacje:
1. Zrobić huśtawkę - wiem, że mam 16 lat i co z tego? Miałam już huśtawki. które ktoś mi psuł i naprawiał i znów psuł! Teraz sama ją zrobię potem popsuje i naprawię!
2. Spać w namiocie, który SAMA rozłożę - to jest top 100,które pragnę zrobić w życiu. To w wakacje!
3. Zrobić duuużo zdjęć, a potem je wywołać! - Mam już dużo z wakacji, ale teraz zrobię jeszcze więcej!
4. Obejrzeć filmy, które zawsze chciałam obejrzeć ale nie było czasu! - wiadomo!
5. Iść do pracy - właściwie to nie chce. Ale muszę i tyle.
6. Wypróbować nowe przepisy!
7. Jechać na koncert. - byłam już na wieelu, ale chce znowu, bo to jest super!
8. Zaplanować trasę wycieczki, a potem w nią pojechać! - planuje to od dawna z moimi koleżankami, zobaczymy czy się uda..
9. Spróbować czegoś nowego.
10. Skończyć ze słodyczami raz na zawsze! - ustalmy.. kto nie lubi słodyczy? No właśnie. Mam zamiar ograniczyć się do minimum, czyli do raz w tygodniu.

Na koniec wakacji powiem co się udało, a co nie. Jeśli nie zrobiliście takiej listy na początku wakacji radzę zrobić ją teraz i powiesić w widocznym miejscu. Życzę udanych wakacji, których zostały nam skromne ilości.

Pozdrawiam.

Nat x


środa, 5 sierpnia 2015

Postanowienie poszło.. się walić?

To nic dziwnego.

Wydaje mi się niczym dziwnym, że przy moim zdrowym trybie życia trochę się zatraciłam, siedząc właśnie u siostry z pół litrowym pudełkiem lodów pistacjowych. A co jednak wydaje mi się dziwne to to, że nie lubię pistacji. Ale czasem coś co wydaje mi się niedobre i pewna jestem , że tego nie strawię jest po prostu pyszne w innej postaci. Na przykład pistacje w postaci lodów. Ale! Nie dajmy się zwieść - tych zielonych orzeszków jedyne 6% w całości. Reszta jak się domyślamy: cukier, chemia, chemia, chemia.. 
I dodam coś jeszcze - nie są to moje pierwsze lody w tym tygodniu. Wpadła jeszcze jedna najlepsiejsza czekolada świata! - milka oreo, moje ulubione lody - symfonia wiśniowo-jakaś tam z biedry, kilka sorbetów (również z biedry) i chyba w końcu mogę zakończyć listę produktów zakazanych na diecie. (Oczywiście nie zjadłam ich sama!)

Ej!

Czy słowo DIETA nie wydaje się przecież nieodpowiednie w tej chwili? Powinnam dodać FIT dieta. Ale to z kolei też wydaje mi się być głupie, bo nie lubię słowa fit ani słowa dieta. Serio. Wkurzam się gdy ktoś mówi 'jestem fit', jadam fit jedzenie', jestem fitmaniakiem'. Choleraaa! Jak mnie to wpienia! Owego czasu kiedy ŻYCIE FIT (!) stało się popularniejsze niż Kim Kardashian i jej 'większy tył' czuje, że hasłami 'ZOSTAŃ FIT JUŻ DZIŚ!' jesteśmy oblegani! Gorzej niż hasłami 'ZOBACZ! KIM KARDASHIAN ZOPEROWAŁA SOBIE...'! I znaczenie tego słowa myślę, że jest całkiem oczywiste: w dobrej formie, wysportowany. I nie ma nic złego w tym, że ktoś chce lub jest właśnie taki! To świetnie! Ale nie dobrze jest z tym przesadzać, a występuje to kiedy jesteś tak zafascynowany/a zdrowym trybem życia i tak się w to wciągasz, że czujesz obrzydzenie do siebie po zjedzeniu ciastka. Do jasnej! Każdy potrzebuje czasem zjeść czekoladę albo lody! I to nazywa się w FIT ŚWIECIE (!) cheat meal (oszukany posiłek) czyli kolejny zwrot, którego nie lubię. Bo on w pewien sposób ogranicza. JEDEN posiłek, gdy zjesz jeden kęs więcej to koniec z tobą. Tak to prawda - trzeba zachować umiar, bo obżeranie się słodyczami dzień i noc może być nieprzyjemne dla naszego żołądka, ale czy zjem pół małego pudełka lodów co dwa dni W WAKACJE to już nie jestem FIT(!)? No cóż na pewno, zrobi to małą różnicę w moim życiu.. będę czuła się szczęśliwsza, serio, bo gdy za mną ciężki odwyk słodyczowy prawie 2. miesięczny, to czasem czuje, że czegoś mi brakuje. Właśnie tego oszukanego posiłku, oszukanego tygodnia.. który zaraz się skończy. Potem wracam znów do działania z moim zdrowym trybem, co nie oznacza, że na wyjeździe całkowicie porzuciłam sport! Nie! Robię to po prostu inaczej, wczoraj byłam na basenie, a w poniedziałek na rolkach. Nie jest źle. Nauczyłam się paru technik w obu dziedzinach!

źródło: https://unsplash.com/

Taki wpis z tego względu, że usłyszałam w radiu iż dziś światowy dzień piwa i piwowara. Nie piję piwa ani żadnego alkoholu, ale osiemnastki i starsi mogą dziś z czystym sumieniem wypić trochę piwa. Jeśli przestrzegacie DIETY już parę miesięcy albo w sumie nie ważne ile! Zróbcie sobie cheat meal. Tak jak ja już od tygodnia! :D

Dobra. Stop!

Kiedyś w końcu trzeba powiedzieć stop. Od jutra mówię stop lodom i czekoladą, które patrzą na mnie z półek. Szczerze mówiąc to nie za dobrze czuję się po słodyczach. Myślę więc, że to odpowiednia chwila by przestać. I tego własnie wam życzę : umiaru.

Do zobaczenia!

Nat x



sobota, 1 sierpnia 2015

Dlaczego nie mogę tego zatrzymać?

.

Tysiąc myśli na minutę, ale żadna przydatna. Nie wiem, nadal się zastanawiam. Jak mam to zrobić? Jak to zatrzymać? Czy to w ogóle możliwe? Czy mogę zatrzymać tę chwile? Hm..Obawiam się, że moja głowa tego wszystkiego nie zmieści, tych chwil, które chce zatrzymać... na zawsze w pamięci.

źródło: https://unsplash.com/

Chce pamiętać.

Są wakacje. Właśnie, niedawno wróciłam z obozu w Grecji i nie będę teraz wspominała o tym czego ta wyprawa mnie nauczyła, co zobaczyłam blablabla. Wchodzę tu raczej na temat moich lęków i strachów. Wiecie czego najbardziej boje się po tej podróży? Że to wszystko co tam przeżyłam, będzie krótkim wspomnieniem, o którym wkrótce zapomnę. Nie chce tego, a jednak niektóre wspomnienia nam umykają. 6 lat temu byłam w Tunezji i od tamtej chwili na wspomnienia patrzę jakby przez mgłę. Jak przez szkło, niby wszystko jest widoczne a jednak mam lekkie zawirowanie. I proszę tu bez skojarzeń, chodź ja nie widzę tu żadnego związku z jakimiś nieprzyzwoitymi rzeczami... Mam 16 lat i jednak już jakieś czarne plamy w pamięci, NIE spowodowane jackiem danielsem ani jakimiś innymi tego typu sprawami(!) to co teraz piszę jest straszne dla mnie, bo nie chce zapomnieć tego co wspaniałego albo ewentualnie nie fajnego przydarzyło mi się w życiu! Nie mam sklerozy, ale wspomnienia uciekają mi tak szybko, że czasem czuje się jakbym jednak ją posiadała. I to jest straszne. Też tak macie?

Jasneee, zawsze można zrobić zdjęcie i po sprawie! Bo czasem wspomnienia wracają przy towarzystwie fotografii z tamtych chwil. Swoją drogą to jest na prawdę dobre i często działa. Polecam takie rozwiązania. Jednak ja wolę to pamiętać bez przypomnienia przez zdjęcie czy człowieka! Chce to pamiętać zawsze! Chce wspominać, jak najczęściej. Bo wakacje to właśnie takie 2 miesiące, które są z reguły najpiękniejszymi  miesiącami w roku, ale i najszybciej umykającymi. Co zrobić..

Niektórzy mogą powiedzieć, że najpiękniejszych rzeczy w życiu się nie zapomina. Może i nie, ale dlaczego w takim razie patrzę na wakacje 6 lat temu jak przez szklankę? Czekam na wasze sugestię i odpowiedzi w sprawie 'młodzieńczej sklerozy' - czy wy też ową posiadacie?
Chciałam się tym z kimś podzielić i oto przemyślenia starego młodego durnia :)

Pozdrawiam

Nat x


\

piątek, 31 lipca 2015

Witaj w KRUCHYM ORZECHU!

 Trochę (bez)sensu.

W szkole mówią o mnie, że jestem spokojna, natomiast po szkole, że roztrzepana, ale czy nie można połączyć tych dwóch cech w jedność? Według mnie można, bo oto ja! Z jednej strony nieśmiała i spokojna, a z drugiej roztrzepana, wesoła burza! Zmierzam jednak do tego iż nie powiedziałabym, że jestem krucha, no wiecie.. jak lód. Nie podchodź, nie dotykaj! I nadal nie widzę tez podobieństwa między mną a orzechem.. To chyba dobrze. Jednakże nazwa bloga, czyli fragile nut pochodzi od niczego. Nut (orzech) to dlatego,że wymawia się to Nat czyli to ja! NATALIA. Natomiast fragile jest totalnych przeciwieństwem cechy orzechów. Niby jakie orzechy są kruche? Może.. chrupiące. Założę się, że połamiesz sobie zęba jedząc je zanim zdążysz powiedzieć 'kruchy orzech'. Ale nie zrozumcie mnie źle. Blog nie ma nic wspólnego ze stomatologią! Nie będę grozić wam dentystą kiedy będziecie niegrzeczni. Wracając do fragile.. Nie będę (znów) owijać w bawełnę, po prostu to słowo mi się podoba więc dodałam je do mojego imienia i trzask: KRUCHY ORZECH! Voilà.
Pewnie niezmiernie ciekawi was o czym będzie w 'kruchym orzechu'? Sama się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że blog powinien być motywacyjny, taki bardziej poważny jak i trochę 'filozoficzny' mniej poważny, bardziej zabawny. A oprócz tego jeszcze troszkę o jedzeniu, żeby napędzić wam apetytu! A mianowicie o podstawach dobrego żywienia. Abyście mieli świadomość co jecie. Wiecie coś w stylu 'Wiem, co jem'. Jeśli uda mi się i się przemogę poukładam kilka własnych przepisów na jedzenie.
A żeby było jeszcze ciekawej i tajemniczo.. (jestem sarkastycznym człowiekiem) nie wiecie kim jestem, jak wyglądam i to mi się podoba. W świecie i internecie pełno teraz o tym, aby nie oceniać po wyglądzie. Lepiej oceniać po pisaniu. A jeśli jesteście bardzo ciekawscy to przeczytajcie trochę o mnie w 'o mnie'.
Już niebawem pierwszy post na temat, bo czuje, że ten był taki sensowny jak lekcja wdżt'u w gimnazjum. Czekam również na wasze komentarze i jeśli chcecie możecie podawać własne blogi.

by fragile nut


Pozdrawiam!

Nat x