niedziela, 10 stycznia 2016

Życie zawsze jest ciekawsze kiedy.. planujesz.

- [..] Myślę, że przyjemność nie polega na znalezieniu się w środku.
- A na czym?
- Na planowaniu chyba. Nie wiem. Robienie czegoś nigdy nie okazuje się tak przyjemne, jak się spodziewasz.
Wiecie.. niektóre rzeczy trudno jest odkryć. Jak na przykład to, że kwiatki trzeba podlewać. Kto by się tego domyślił? Albo to, że twoja sąsiadka, którą ostatnio trochę przytyła tak na prawdę jest w ciąży zaawansowanej. Coś podobnego?
To tak jakby nie odkryć tego, że zanim się gdzieś pojedzie trzeba to zaplanować. Po co niby? Na przykład ja planuje mnóstwo rzeczy, bo to sprawia mi ogromną radość, i myślę, że przynajmniej połowa z tych rzeczy nigdy nie będzie mieć miejsca.
Ta krótka fraza pochodzi z pewnej książki, która, jak mniemam, jest teraz jedną z bestsellerów na empikowskiej półce, głównie z powodu zekranizowania jej całkiem niedawno. Mówię mianowicie o 'Papierowych miastach'. Nie jestem wielką fanką John'a Green'a, ale uważam, że w jego książkach ogólnie zdefiniowanych jako młodzieżowe, można doszukać się ukrytych wartości. A tak poza, co książkową miłością, w której nie ma nic ukrytego i nic głębokiego, czasem jednak można zobaczyć coś takiego, które przeczytane wydaje ci cię zupełnie znajome, ale coś, czego sobie nie uświadamiałeś, nigdy wcześniej. Choć czujesz, że to wiedziałeś, ale nie. Zaraz.. właściwie to przed chwilą sobie uświadomiłeś. Że planowanie to najlepsza część podróży. Tak samo jak wspomnienia. Jednak wspomnienia, mogą okazać się gorsze, w zależności od atrakcyjności podróży. Planowanie jednak, zawsze stwarza najwięcej radości. Czekasz i czekasz. Planujesz, czekasz. Twoje szczęście sięga szczytu, kiedy w końcu wyruszasz okazuje się, że nie okazuje się to takie jak sobie zaplanowałeś, w rzeczywistości jest gorsze, cięższe, albo uboższe. Zawsze jest coś co ci przeszkodzi. Złe warunki pogodowe, złe samopoczucie, albo po prostu problemy. Kłopoty z ostatnich paru dni, bo w końcu masz czas, żeby to przemyśleć. I tak na prawdę... nigdy nie okazuje się tak przyjemne, jak się spodziewasz.
Szkoda. Bo to zajmuje mnóstwo czasu. To planowanie. Zaprząta ci głowę podczas nudnej lekcji, kiedy nie możesz zasnąć, albo w długiej kolejce do kasy w biedronce. No ale cóż. W sumie to jest fajne, bo sprawia ci to przyjemność, czujesz się lepiej. I myślę, że planowanie nie jest całkiem bezużyteczne, bo co z tego, że może TO nie wyjdzie tak samo jak sobie to zaplanujesz, też będzie fajne. Jednak zawsze planowanie sprawia, że twoje życie jest ciekawsze i bardziej barwne. Przynajmniej moje. A wasze?

źródło: https://unsplash.com/

Nat x

środa, 6 stycznia 2016

Dlaczego mówisz mi jak mam żyć?

Wszędzie! Wszędzie są CI ludzie, którzy mówią nam jak żyć. W szkole, w pracy, w kościele, na wakacjach, w domu, wszędzie! Ciągle powtarzają ci co jest odpowiednie,a co nie. Jak powinieneś się zachowywać, a jak nie. W co powinieneś wierzyć, a w co nie. Jakie powinieneś mieć zdanie, jak powinieneś się ubierać, malować, jeść, co robić, JAK ŻYĆ. W szkole nauczyciele mówią nam jak mamy się zachowywać, mimo, że jednak jesteśmy prawie dorośli. Wmawiają nam swoje zdania na temat danej rzeczy, która w rzeczywistości prawdą nie jest, doskonale to wiesz! ... ale grzecznie przytakujesz i spuszczasz wzrok, żeby się nie udzielać. Nauczyciele polskiego podają konkretną liczbę książek, które powinniśmy przeczytać! Chodź ty wiesz, że nie potrafisz tyle przeczytać, grzecznie potakujesz, a potem kłamiesz, że właśnie tyle przeczytałeś! nauczyciele od matematyki mówią nam ile powinniśmy zrobić przykładów, aby dobrze opanować dany temat. Chodź ty wiesz, że tyle nie potrzebujesz, bo wiesz, że materiał opanujesz po 5. przykładach, a nie 10.! Ale kiedy przychodzi co do czego nauczyciel nie wierzy ci, że twoja głowa opanuje materiał po mniej niż 10-ciu przykładach, wtedy poddajesz się i obiecujesz zrobić jeszcze 5 przykładów. Ksiądz w kościele powtarza wciąż w co masz wierzyć i jak masz wierzyć, żeby twoja wiara była prawdziwa, że nie możesz opuścić jednej niedzieli w kościele, bo to kary godny grzech i wstyd! Wmawia ci, że powinieneś spowiadać się co miesiąc i  ty grzecznie przytakujesz i spowiadasz się, bo to nie wypada księdzu odmawiać. Chociaż.. czekaj. Czy to nie twoje życie? Czy to nie ty przypadkiem decydujesz? Albo przynajmniej powinieneś..?



Słyszałam to już niezliczone ilości razy, że nawet pomyślałam sobie 'czy oni traktują mnie poważnie?'. No właśnie, z jednej strony słyszę wciąż, że 'wy jesteście już praktycznie dorosłymi ludźmi', a z drugiej słyszę ciągłe pouczania jak zrobić to i tamto, jak się zachowywać tam i tu, jak ŻYĆ... Czasem zastanawiam się czy nie wyglądam na 5 lat, ale potem patrze w lustro i odciągam te myśl daleko, bo ciało mówi za siebie, że dzieckiem nie jestem.

Czy człowiek już nie ma prawa do własnego zdania? Że wolność słowa, mówią. Czy człowiek sam nie może decydować co jest dla niego dobre? Czy człowiek wiecznie musi słuchać co inni mają do powiedzenia, a on sam ma siedzieć w ciszy i tylko się zgadzać? Otóż nie! Jeśli wiec każdy ma prawdo do własnego zdania i każdy ma wolną wolę to czy oni wszyscy, wielcy, najmądrzejsi ludzie, którzy wmawiają nam rzeczy niezgodne z nami samymi, mogą się w końcu uciszyć i pozwolić nam wybrać? Nie, nie mogą. Oni nie potrafią. To ty musisz powiedzieć - nie.

Powiedz to co czujesz.

Dlaczego nie powiesz, swojego zdania na ten temat? Dlaczego wciąż milczysz, albo potakujesz, dlaczego w ciszy wciąż przeklinasz tę osobę, ale nie powiesz co myślisz.
Własne zdanie podobno zazwyczaj bierze się z doświadczenia. Każdy ma inne doświadczenia. Każdy jest inny, ale niektórzy, jak widać nie potrafią tego uszanować. Widać to, doskonale.


https://unsplash.com/

Buntownik?

Nie zrozumcie mnie źle. Nie każde wam krzyczeć na cały świat o swoim zdaniu i uczuciach. Nie każde wam spierać się z nauczycielami, rodzicami albo księdzem. Ale jeśli coś wydaje wam się dziwne, trudne do zrozumienia, albo inne niż do tej pory słyszeliście po prostu to powiedźcie. Jeśli zaś uważacie inaczej - każdy powinien to zrozumieć.  Myślę, że czasem rzeczy i słowa niezgodne z wami samymi  i zrozumieć i powiedzieć, że uważa się inaczej. I to nie jest jakieś zabronione, to nie jest buntowanie się.

Jednym z moich postanowień na ten rok to mówić prawdę i wyrażać swoje zdanie. Nie chce się już ze wszystkim zgadzać, żeby tylko mieć święty spokój.

Nat x

piątek, 1 stycznia 2016

Postanowiewnia nowo... oh WHATEVER.

Co roku obserwuje ludzi. Co złego? Myślę, że raczej codziennie, albo co najmniej 2 razy na tydzień, ale... oh whatever. I co roku ta sama historia, BĘDĘ BIEGAĆ, BĘDĘ PŁYWAĆ, BĘDĘ JEŹDZIĆ BĘDĘ ZWIEDZAĆ, BĘDĘ MIEĆ PASEK NA ŚWIADECTWIE, BĘDĘ SIĘ CODZIENNIE UŚMIECHAĆ, BĘDĘ I BĘDĘ.. i będę, będ.. oh whatever, nie chce mi się.. wolę facebooka i snapchata. Wolę patrzeć, jak inni spełniają swoje marzenia i osiągają cele, swoje postanowienia noworoczne. Nie, nie whatever!!




Whatever. Odpowiedź na pytanie. 

Nie, nie! Nie zrozumcie mnie złe, ja zawsze wierze w ludzi!! Kibicuje im! Chwale! Uśmiecham się i jestem grzeczna! Uwielbiam widok ludzi spełniających swoje marzenia. Ale czasem nie jest tak jak być powinno. Czasem ludziom się po prostu NIE CHCE. a zapytani o to 'Jak idzie?' Odpowiadają 'Nieważne.', 'Lepiej nie pytaj', 'Nie wyszło', 'Upadło, zdechło'. WHATEVER.
Postanowienia noworoczne, albo jakiekolwiek są często wymyślone na poczekaniu. Jeśli ktoś cię pyta np. Albo kiedy przy śniadaniu sylwestrowym nagle uświadamiasz sobie, że nie masz jeszcze żadnych postanowień! A kiedy widzisz żutą przez siebie biała, pszenną bułkę wymyślasz na poczekaniu, że będziesz od nowego roku jadła same zdrowe rzeczy. Zdrowe, ciemne bułki! Tak, to jest pomysł! Bo przecież to takie proste, będę się zdrowo odżywiać. No bo mogę! Kto mi udowodni, że nigdy nie chciałam tego tak na prawdę robić?
Czasem nie zależy nam na nich, wymyślamy je, aby po prostu.. były. 
Czasem się boimy. Pamiętam jak bałam się przyznać komukolwiek, że ja się zdrowo odżywiam i nie, nie będę jadła tych ciastek. Wtedy mówiłam, że lubię je, ale nie mam ochoty, albo jadłam już w domu. Jednak to nic nie dało. Uległa Natalia wzięła ciastko z grzeczności. 
A czasem po prostu nam się nie chce. Po co mam to robić teraz?, mogę to zrobić za tydzień albo za dwa.. ewentualnie za miesiąc, albo rok no może.. 2? Wieczne czekanie na odpowiedni moment, który nie nadejdzie. Teraz nie, jutro! Albo.. oh whatever.


źródło: https://unsplash.com/
                                               
Dzisiaj czyli 01.01.2016 roku zadam wam jedno, bardzo ważne pytanie, które musi skłonić was do myślenia i mam nadzieje zachęci was do wypisania swoich noworocznych postanowień, które będą REALNE, ale mam nadzieje - ambitne. 

Wolisz spędzić ten rok na spełnianiu swoich marzeń, czy na bezczynności i obijaniu się?
Odpowiedz. 

Jeśli ci się nie chce, to wiadomo, trzeba - tak jak mówiła mama: NIECH CI SIĘ ZACHCE TERAZ! Po prostu trzeba się ruszyć. 
A moje cele? Moje cele są i mają się dobrze, jak na razie. Bo dzisiaj jest dopiero 1 stycznia. Ale nie! Będą mieć się również dobrze i 31 grudnia. Muszą!
Zdradzę wam jeden sekret, jeden malutki, malusieńki sekrecik. Mam zamiar raz w miesiącu (czyli tyle ile razy ostatnio pisze postów w miesiącu) wrzucać tu - na bloga po 2 najlepsze zdjęcia zrobione przeze mnie poprzedniego miesiąca, a nie te ze strony unsplash.com, przyznaje, że te zdjęcia są świetne, ale nie są moje, co oczywiście nie znaczy, że moje są lepsze, bo moje są zdecydowanie gorsze i zdecydowanie mniej profesjonalne, ale moje. Więc 2 zdjęcia, najlepsze na miesiąc. To jedno z moich postanowień. Postaram się też pisać więcej niż 1 posta na miesiąc, wolałabym 3 posty na miesiąc, albo przynajmniej 2. Trzymajcie kciuki! Tak jak ja za wasze postanowienia noworoczne!!! 
Pochwalcie się w komentarzu jakie wy macie postanowienia, albo może postanowienie? 

Szczęśliwego nowego roku!

Nat x