czwartek, 27 sierpnia 2015

Ty też chcesz żyć tak.. WIECZNIE?

Chciałabym, żeby wakacje trwały 10 miesięcy, chciałabym, żeby bilety lotnicze były za darmo, nie mówiąc już o biletach pkp, chciałabym, żeby czekolada nie zawierała kalorii, chciałabym, żeby mój pies siedział mi ciągle na kolanach, a ja wiecznie czytałabym Harry'ego Potter'a. Ale czy tak się da? Chociaż trochę się da. Wakacje trwają 2 miesiące, bilety lotnicze można złapać po okazyjnej cenie, tylko szkoda, że zniżka dla uczniów w pkp nie jest niższa, czekolada za to jest pyszna i poprawia humor, a szczęśliwi kalorii nie liczą, mój pies siedzi mi czasem na kolanach, Harry'ego czytam w święta. Po trochu się da. Nie całkiem. W końcu i tak ci się to znudzi i wymyślisz sobie znów co 'chciałabyś' , żeby trwało ciągle. Ciągle i ciągle... A potem i tak zwymyślasz siebie i swoje pragnienia i wkrótce będziesz chciała powrócić do tego co kiedyś. Do tego co trwa teraz.



Chodzisz brzegiem morza, a może skaczesz do oceanu z wysokiego klifu. Robisz zdjęcia przy rzece Sekwanie albo chodzisz po górach z wypchanych plecakiem harcerskim. Patrzysz na panoramę Nowego Jorku z setnego piętra bądź nurkujesz na jakiejś nieznanej rafie koralowej, gdzieś w pobliżu Australii. Mówisz 'Chce, żeby ta chwila trwała wiecznie, chce tu zostać na zawsze'.Też bym tak powiedziała. Ale czas nie stanie i nie poczeka za tobą.. wieczność.

I wiesz jaka jest prawda? to wszystko jest piękne, to co trwa teraz. Ale w pewnych momencie powiedziałbyś, że masz już tego wszystkiego dosyć. Dosyć panoramy Nowego Jorku, dosyć chodzenia po górach i dosyć skakania z klifu do oceanu. Jest to rzecz, a takich rzeczy jest tysiące, miliony, daję słowo, która ci się niebawem znudzi. A nie filozofując wszystkie rzeczy takie właśnie są. Istnieją, są piękne.. do znudzenia.
I dobrze jest, żeby stojąc i oglądając panoramę Nowego Jorku powiedział sobie 'hej! przecież jeszcze tyle rzeczy mogę jeszcze zobaczyć! Przeżyć tyle chwil! Nie mam czasu, żeby oglądać to całą wieczność. Wystarczy mi chwila..' Trzeba spróbować nowych rzeczy, zobaczyć nowe rzeczy, dotknąć, powąchać! Jest tyle rzeczy do zrobienia!
Ale dobrze jest jeszcze wziąść się w garść, stanąć, przygotować się i ruszyć w wir... szkolny wir. Dla niektórych wir obowiązków, dla niektórych wir rutyny. Nieokiełznany wir. Nie tyle co dobrze, a trzeba to zrobić.

Bo nie ukrywajmy gdyby wakacje trwały 10 miesięcy, co zrobiłbyś ze sobą przez taką kupę czasu? Nawet gdybyś miał darmowe bilety lotnicze i pociągowe, nawet gdybyś jadł czekoladę bez poczucia winy i czytał Potter'a z psem na kolanach nie miał byś poczucia samorozwoju. Bo to tego trzeba trochę.. dosłownie rzucić się w wir pracy. Ciężkiej pracy. Żeby chodź odrobinę zbliżyć się do swojego celu. Żebyś miał uczucie wykorzystanego do ostatku roku szkolnego i bez poczucia winy i żadnej wtopy mógł przeżyć kolejne wakacje w pociągu, samolocie, patrząc na panoramę Nowego Jorku, nad Sekwaną, ale oprócz tego, żebyś spróbował nowych rzeczy i przeżył nowe wspaniałe chwile. Tak jak te w wakacje 2015.



 A podsumowując: wakacje nie mogą trwać wiecznie, bo każdemu, na prawdę każdemu, na pewno znudziły by się , prędzej czy później. Nie można robić czegoś wiecznie, bo to ci się znudzi, trzeba czasem odpocząć, ale dłuższy odpoczynek tez przynosi nudę, nauka też cię się znudzi, ale może chociaż będziesz miał poczucie, że zrobiłeś coś pożytecznego.

A teraz chce życzyć każdemu udanego roku szkolnego 2015/2016 i jak najlepszych ocen!


Tekst z motywem podróży, bo? Bo w sumie tak łatwo było mi wytłumaczyć, że nie możesz żyć wiecznie idealnie, Wiecznie po twojej myśli, bo wszystko co dobre się kończy, Ale się nudzi. Trzeba robić coraz to nowsze rzeczy. Rozwijać się, żeby nie stać w miejscu. Tak jak niektórzy.. WIECZNIE oglądając panoramę Nowego Jorku :)

Pozdrawiam

Nat x

sobota, 22 sierpnia 2015

Dlaczego ludzie nie wierzą w innych?

- Mamo! Mamo! Wiesz, że jak będę miała średnią co najmniej 4,1 i wzorowe, to jest szansa,że dostanę kilka darmowych wejść na basen? - mówię wczoraj podekscytowana wiadomością, którą przeczytałam w gazecie (bo nie ma to jak z nudy czytać gazetę lokalną)
- Ha! Jasne. Na razie zobaczymy czy ty w ogóle będziesz mieć tą średnią.. to już szkoła średnia, a ja w pierwszej klasie miałem 4,1. Zobaczymy jak ty.. - rzucił pół żartem pół serio mój ukochany braciszek.
Innego razu
-Zobaczymy czy ona w ogóle wytrzyma w tej pracy.. - powiedział KTOŚ
-Ale czemu by miała nie wytrzymać? jest młoda i mocna, nauczy się z czasem COŚ tam robić - powiedziałam, a mowa o młodszej ode mnie kuzynce, której 'załatwiłam' pracę.
CO JEST NIE TAK Z TYMI LUDŹMI. Dlaczego ludzie nie potrafią uwierzyć w innvch? Rozumiecie? Bo ja nie. To, że ktoś jest (za)młody albo (za)stary nie może świadczyć o tym, czy poradzi sobie w jakiejś pracy. 'Ma za mało doświadczenia', 'jest za mało inteligentny'. Ale z czego to można wnioskować? Po wyglądzie? Czy może o informacji jakiejś osoby trzeciej?
Ludzie chyba za bardzo przywiązują wagę do słów, a najczęściej tych niewłaściwych albo tych wypowiedzianych przez niewłaściwą osobę. Ułożą sobie zdanie o tobie już zanim cię zobaczą, zanim zdążysz iść do szkoły i zanim obliczysz swoją średnią na koniec półrocza. Zdanie zdaniem, ale wiara to co innego. Z wiarą jest jeszcze gorzej. 'Chcesz poprawić swoją ocenę z chemii na koniec roku? Nie ma sprawy! ALE najpierw napisz jutrzejszą kartkówkę.. jak dostaniesz 5, możesz poprawiać, chociaż nie wydaje mi się, żebyś był tak zdeterminowany, bo NIE WIDAĆ po tobie determinacji.. '
O i jeszcze coś, ludzie nie uznają słowa takiego jak SPRÓBOWAĆ. Owszem możesz spróbować tej zupy, ale spróbować poprawić ocenę z chemii? Lepiej już nie próbuj. Starczy ci ta 4. I tak NIE DASZ RADY napisać od nowa wszystkich sprawdzianów i to jeszcze na 5!

źródło:https://unsplash.com/ 

Zagadka rozwiązana!

I pewnego dnia rozwiązałam tę zagadkę. Ludzie nie wierzą w innych, bo NIE WIERZĄ W SIEBIE. Jednak o ile to sformułowanie pasuje do wszystkich osób powyżej 'wymienionych' to nie pasuje do pani z chemii. 'Dlaczego miałaby mi nie pozwolić poprawić chemię? Chyba powinna się z tego cieszyć nie?' - wmawiałam sobie kiedyś. Są jednak dzieci, które mimo oceny widniejącej na kartce papieru rozdawanej na wywiadówce rodzicom, mówią im: 'eee poprawie to mamo', następnie z oczywistą pewnością siebie idą na spotkanie z nauczycielem ulubionego, idealnego przedmiotu. W końcu stwierdzają, że nie chce im się uczyć więc idą na drugie spotkanie nie przygotowani. Ku ich zdziwieniu na trzecim spotkaniu nauczycielka informuje ich, aby poszli się walić, a tak dosłownie to że nie udało im się poprawić oceny. Pewnie dlatego pani z chemii w nas nie wierzy. Dlatego, że myśli, iż ja tez jestem taką osoba, nie uczę się cały rok, a na koniec idę poprawiać, oczywiście nadal nie chce mi się uczyć więc się nie uczę i marnuje tylko jej CENNY czas. Jednak, droga pani od chemii.. Nie jestem taka 'jak wszyscy' i na pewno ci wszyscy nie są tacy jak ten przykładowy człowiek 'wymieniony' powyżej. Trzeba tylko wierzyć w ludzi. jeśli oni sami w siebie nie wierzą.
A są zdeterminowani. Proszę mi uwierzyć.

źródło:https://unsplash.com/ 


Jaki jest z tego morał? Lepiej nie oczekuj, że ktoś się tobą przejmuje, że ktoś sie tobą zajmię, weźmię cię pod swoje ramię, uchroni cię przed złym, że ktoś W CIEBIE WIERZY.. Nie oczekuj.. NIKT W CIEBIE NIE UWIERZY. Musisz sam w siebie uwierzyć. Inni mają cię gdzieś i z chęcią dowiadują się, że tobie się nie udało i  myślą, że im się uda. Czasem nawet kpią z ciebie, gdy mówisz im o tym, że chcesz coś zrobić, coś osiągnąć. Nie ufaj ludziom. 
Nie wszyscy są jednak tacy. Ale skąd masz wiedzieć kto jaki jest. Lepiej trzymać język za zębami i najpierw poznać ludzi.

Uwierz w siebie, bo nikt nie zrobi tego za ciebie. 

Popatrzcie. Ile by było ludzi, którzy wierzą w innych, gdyby sami wierzyli w s i e b i e!

*Pamiętaj! Wierząc w siebie możesz zrobić wszystko.


Pozdrawiam 

Nat x

czwartek, 13 sierpnia 2015

Zdrowe wybory #1 omlet białkowo-marchewkowy

Omlet białkowy z marchewką i siemieniem lnianym to doskonały zamiennik pysznych, ale jakże zapychających, pszennych naleśników. Jest pyszny, zdrowy i do tego syty. A w połączeniu z waszym ulubionym owocem, będzie idealny na śniadanie czy też na podwieczorek.
Jakiś czas temu na gwałt szukałam przepisu na omlet białkowy. Szukałam i szukałam, wszystkie znalezione przeze mnie miały ogrom bezsensownych składników, których normalny człowiek nie trzyma na co dzień w domu. A ja potrzebowałam na już! Byłam głodna jak wilk i wkurzona, że nic nie ma w lodówce! Znalazłam taki, który zawierał 2 główne składniki, które normalne są u mnie w szafce. A oto zmodyfikowana wersja przepisu, która chyba jest przepyszniejsza! Czyli można powiedzieć, że ten przepis jest częściowo mój. Częściowo.

Składniki: 


- 3 białka
- 4-5 łyżek płatków owsianych
- łyżeczka siemienia lnianego
- 1. średnia marchewka
- łyżeczka oleju kokosowego ew. rzepakowego
-dodatki (np. owoce, serek wiejski, kakao, miód, dżem itp)
(porcja na 3 omlety)

Na początku rozdrabniamy płatki owsiane jakąś rozdrabniarką. Może być blender, mikser albo jakiś inny sprzęt kuchenny, który dla mnie jest czarną magią, bo kompletnie się na nich nie znam. Nawet nazwy tych dziwnych przedmiotów nie potrafię zapamiętać. Dzięki Bogu, że mój sprzęt nie jest taki  zaawansowany.. co ja mówię! To zaledwie 2 guziczki więc nie da się w tym pogubić. Kiedy uda nam się zmielić nasze płatki, zabieramy się za ubicie białek na pianę. Tym razem przy pomocy miksera, tak sądzę. 


Gdy wasza piana będzie wyglądać tak zjawiskowo jak moja, możemy zabrać się za obieranie i starcie na tarce marchewki. Następnie dodajemy ją oraz pozostałe składniki, czyli siemię lniane oraz płatki do naszej piany. 



Delikatnie mieszamy łyżką całość i przystępujemy do smażenia. Natłuszczamy patelnię olejem kokosowym lub rzepakowym. Układamy na niej trochę piany, Grubość waszego placuszka według gustu. Ja lubię dosyć cienkie, więc i krócej będą się piekły. W zależności od grubości 1-3 min na stronę na wolnym ogniu. Po zdjęciu z patelni pokroiłam nektarynkę i udekorowałam omleta.




I gotowe! Smacznego!





Zdjęcia: by fragile-Nut 

Życzę wam, żeby wyszedł wam tak pięknie jak mój, a przynajmniej na zdjęciach, które zresztą również są piękne. Zabawne. 

Pozdrawiam!

Nat x

wtorek, 11 sierpnia 2015

Czas to torpeda!

Czy czasem czujecie to co ja?  Nicość, pustkę, którą za wszelką cenę chcielibyście wypełnić nowymi marzeniami i celami, ale kiedy tylko startujecie okazuje się to niemożliwe? Zamykasz się tymczasem w sobie i  z pudełkiem lodów postanawiasz wrócić do tego innym razem. A za 2 lata zadasz sobie pytanie: Dlaczego tego nie zrobiłam?

Tak się składa, że kiedy ostatnio wróciłam od mojej siostry całkiem się załamałam i stwierdziłam, że skoro minęła już połowa wakacji czas właśnie na moje melancholijne uczucie nieporozumienia ze samym sobą.
- Natalia! - słyszę gdzieś ze środka - weź się w końcu ogarnij!
Natalia się nie ogarnęła. Ale może to zrobi. Ale musi to zrobić szybko, bo czas zapieprza jak głupi i przez następny okres wolnego tak na prawdę nie zrobi nic, żeby wycisnąć te wakacje jak pomarańczę i do ostatniej kropli spić słodycz ich wspaniałości.
- Ogarnę się - słyszę gdzieś w głowie
Dobra, to się ogarniaj... Ale jak to zrobić?

źródło: https://unsplash.com/

Lista rzeczy, które chcę zrobić w wakacje.

Ciągle chodzi mi to po głowie i czuje, że w końcu trzeba to zrobić! Czyli co chce zrobić w te wakacje:
1. Zrobić huśtawkę - wiem, że mam 16 lat i co z tego? Miałam już huśtawki. które ktoś mi psuł i naprawiał i znów psuł! Teraz sama ją zrobię potem popsuje i naprawię!
2. Spać w namiocie, który SAMA rozłożę - to jest top 100,które pragnę zrobić w życiu. To w wakacje!
3. Zrobić duuużo zdjęć, a potem je wywołać! - Mam już dużo z wakacji, ale teraz zrobię jeszcze więcej!
4. Obejrzeć filmy, które zawsze chciałam obejrzeć ale nie było czasu! - wiadomo!
5. Iść do pracy - właściwie to nie chce. Ale muszę i tyle.
6. Wypróbować nowe przepisy!
7. Jechać na koncert. - byłam już na wieelu, ale chce znowu, bo to jest super!
8. Zaplanować trasę wycieczki, a potem w nią pojechać! - planuje to od dawna z moimi koleżankami, zobaczymy czy się uda..
9. Spróbować czegoś nowego.
10. Skończyć ze słodyczami raz na zawsze! - ustalmy.. kto nie lubi słodyczy? No właśnie. Mam zamiar ograniczyć się do minimum, czyli do raz w tygodniu.

Na koniec wakacji powiem co się udało, a co nie. Jeśli nie zrobiliście takiej listy na początku wakacji radzę zrobić ją teraz i powiesić w widocznym miejscu. Życzę udanych wakacji, których zostały nam skromne ilości.

Pozdrawiam.

Nat x


środa, 5 sierpnia 2015

Postanowienie poszło.. się walić?

To nic dziwnego.

Wydaje mi się niczym dziwnym, że przy moim zdrowym trybie życia trochę się zatraciłam, siedząc właśnie u siostry z pół litrowym pudełkiem lodów pistacjowych. A co jednak wydaje mi się dziwne to to, że nie lubię pistacji. Ale czasem coś co wydaje mi się niedobre i pewna jestem , że tego nie strawię jest po prostu pyszne w innej postaci. Na przykład pistacje w postaci lodów. Ale! Nie dajmy się zwieść - tych zielonych orzeszków jedyne 6% w całości. Reszta jak się domyślamy: cukier, chemia, chemia, chemia.. 
I dodam coś jeszcze - nie są to moje pierwsze lody w tym tygodniu. Wpadła jeszcze jedna najlepsiejsza czekolada świata! - milka oreo, moje ulubione lody - symfonia wiśniowo-jakaś tam z biedry, kilka sorbetów (również z biedry) i chyba w końcu mogę zakończyć listę produktów zakazanych na diecie. (Oczywiście nie zjadłam ich sama!)

Ej!

Czy słowo DIETA nie wydaje się przecież nieodpowiednie w tej chwili? Powinnam dodać FIT dieta. Ale to z kolei też wydaje mi się być głupie, bo nie lubię słowa fit ani słowa dieta. Serio. Wkurzam się gdy ktoś mówi 'jestem fit', jadam fit jedzenie', jestem fitmaniakiem'. Choleraaa! Jak mnie to wpienia! Owego czasu kiedy ŻYCIE FIT (!) stało się popularniejsze niż Kim Kardashian i jej 'większy tył' czuje, że hasłami 'ZOSTAŃ FIT JUŻ DZIŚ!' jesteśmy oblegani! Gorzej niż hasłami 'ZOBACZ! KIM KARDASHIAN ZOPEROWAŁA SOBIE...'! I znaczenie tego słowa myślę, że jest całkiem oczywiste: w dobrej formie, wysportowany. I nie ma nic złego w tym, że ktoś chce lub jest właśnie taki! To świetnie! Ale nie dobrze jest z tym przesadzać, a występuje to kiedy jesteś tak zafascynowany/a zdrowym trybem życia i tak się w to wciągasz, że czujesz obrzydzenie do siebie po zjedzeniu ciastka. Do jasnej! Każdy potrzebuje czasem zjeść czekoladę albo lody! I to nazywa się w FIT ŚWIECIE (!) cheat meal (oszukany posiłek) czyli kolejny zwrot, którego nie lubię. Bo on w pewien sposób ogranicza. JEDEN posiłek, gdy zjesz jeden kęs więcej to koniec z tobą. Tak to prawda - trzeba zachować umiar, bo obżeranie się słodyczami dzień i noc może być nieprzyjemne dla naszego żołądka, ale czy zjem pół małego pudełka lodów co dwa dni W WAKACJE to już nie jestem FIT(!)? No cóż na pewno, zrobi to małą różnicę w moim życiu.. będę czuła się szczęśliwsza, serio, bo gdy za mną ciężki odwyk słodyczowy prawie 2. miesięczny, to czasem czuje, że czegoś mi brakuje. Właśnie tego oszukanego posiłku, oszukanego tygodnia.. który zaraz się skończy. Potem wracam znów do działania z moim zdrowym trybem, co nie oznacza, że na wyjeździe całkowicie porzuciłam sport! Nie! Robię to po prostu inaczej, wczoraj byłam na basenie, a w poniedziałek na rolkach. Nie jest źle. Nauczyłam się paru technik w obu dziedzinach!

źródło: https://unsplash.com/

Taki wpis z tego względu, że usłyszałam w radiu iż dziś światowy dzień piwa i piwowara. Nie piję piwa ani żadnego alkoholu, ale osiemnastki i starsi mogą dziś z czystym sumieniem wypić trochę piwa. Jeśli przestrzegacie DIETY już parę miesięcy albo w sumie nie ważne ile! Zróbcie sobie cheat meal. Tak jak ja już od tygodnia! :D

Dobra. Stop!

Kiedyś w końcu trzeba powiedzieć stop. Od jutra mówię stop lodom i czekoladą, które patrzą na mnie z półek. Szczerze mówiąc to nie za dobrze czuję się po słodyczach. Myślę więc, że to odpowiednia chwila by przestać. I tego własnie wam życzę : umiaru.

Do zobaczenia!

Nat x



sobota, 1 sierpnia 2015

Dlaczego nie mogę tego zatrzymać?

.

Tysiąc myśli na minutę, ale żadna przydatna. Nie wiem, nadal się zastanawiam. Jak mam to zrobić? Jak to zatrzymać? Czy to w ogóle możliwe? Czy mogę zatrzymać tę chwile? Hm..Obawiam się, że moja głowa tego wszystkiego nie zmieści, tych chwil, które chce zatrzymać... na zawsze w pamięci.

źródło: https://unsplash.com/

Chce pamiętać.

Są wakacje. Właśnie, niedawno wróciłam z obozu w Grecji i nie będę teraz wspominała o tym czego ta wyprawa mnie nauczyła, co zobaczyłam blablabla. Wchodzę tu raczej na temat moich lęków i strachów. Wiecie czego najbardziej boje się po tej podróży? Że to wszystko co tam przeżyłam, będzie krótkim wspomnieniem, o którym wkrótce zapomnę. Nie chce tego, a jednak niektóre wspomnienia nam umykają. 6 lat temu byłam w Tunezji i od tamtej chwili na wspomnienia patrzę jakby przez mgłę. Jak przez szkło, niby wszystko jest widoczne a jednak mam lekkie zawirowanie. I proszę tu bez skojarzeń, chodź ja nie widzę tu żadnego związku z jakimiś nieprzyzwoitymi rzeczami... Mam 16 lat i jednak już jakieś czarne plamy w pamięci, NIE spowodowane jackiem danielsem ani jakimiś innymi tego typu sprawami(!) to co teraz piszę jest straszne dla mnie, bo nie chce zapomnieć tego co wspaniałego albo ewentualnie nie fajnego przydarzyło mi się w życiu! Nie mam sklerozy, ale wspomnienia uciekają mi tak szybko, że czasem czuje się jakbym jednak ją posiadała. I to jest straszne. Też tak macie?

Jasneee, zawsze można zrobić zdjęcie i po sprawie! Bo czasem wspomnienia wracają przy towarzystwie fotografii z tamtych chwil. Swoją drogą to jest na prawdę dobre i często działa. Polecam takie rozwiązania. Jednak ja wolę to pamiętać bez przypomnienia przez zdjęcie czy człowieka! Chce to pamiętać zawsze! Chce wspominać, jak najczęściej. Bo wakacje to właśnie takie 2 miesiące, które są z reguły najpiękniejszymi  miesiącami w roku, ale i najszybciej umykającymi. Co zrobić..

Niektórzy mogą powiedzieć, że najpiękniejszych rzeczy w życiu się nie zapomina. Może i nie, ale dlaczego w takim razie patrzę na wakacje 6 lat temu jak przez szklankę? Czekam na wasze sugestię i odpowiedzi w sprawie 'młodzieńczej sklerozy' - czy wy też ową posiadacie?
Chciałam się tym z kimś podzielić i oto przemyślenia starego młodego durnia :)

Pozdrawiam

Nat x


\